Poprzednie części moich opowieści z wypadu na południowo-zachodni kraniec Polski: https://www.photoblog.pl/wyspynonsensu/175977967
https://www.photoblog.pl/wyspynonsensu/175978237
https://www.photoblog.pl/wyspynonsensu/175978840
https://www.photoblog.pl/wyspynonsensu/175979462
https://www.photoblog.pl/wyspynonsensu/175980021
Dzień dziewiąty.
Nic już nie muszę na tej wycieczce... chociaż w sumie to i tak nie musiałem zdobywać tych czterech szczytów z listy Korony Gór Polski, po prostu mogłem, chciałem i to zrobiłem.
Byczę się na całego, na szczęście dostęp do żarcia mam tuż po wyjściu z pokoju. Czwarty dzień z rzędu pierogi z serem i ziemniakami. No co ja poradzę, że lubię.
Idę kupić bilet na pociąg, bo transport do Wrocławia mam o nikczemnej porze - tuż po szóstej rano.
Wolę sobie kupić wcześniej.
Łażę bez celu.
Przez przypadek docieram do Wodospadu Kamieńczyk. O ile w ogóle może być przypadkiem podejście pod górę zajmujące kilkadziesiąt minut.
Fajne miejsce, tylko ludzi za dużo.
Kręcę się na zasadzie: tu skręcę w lewa, tam w prawo, a potem pójdę prosto. Można stwierdzić, że zwiedzam. Tak po swojemu.
Wracam na kwaterę z uprzednio zakupionym prowiantem, na kolację, na relaks, na drogę. Zapakowuję wszystkie rzeczy do plecaka żeby mieć to jak najszybciej z głowy.
A potem to już tylko czas na wieczorny relaks.
Prysznic, klapeczki, browarek, papierosek, spanie.
C. D. N...
23 STYCZNIA 2024
25 GRUDNIA 2023
21 GRUDNIA 2023
4 LISTOPADA 2023
14 PAŹDZIERNIKA 2023
4 PAŹDZIERNIKA 2023
28 WRZEŚNIA 2023
23 WRZEŚNIA 2023
Wszystkie wpisy