Obiecałam zrobić notkę jak zagęściłam włosy.
Widziałyście we wpisie z warkoczami [a jeśli nie to zapraszam tutaj], jak zagęściły się, o więcej niż połowę. Zanim przejdę do dalszej części wpisu muszę nadmienić, że moje włosy zawsze były gęste, ale po prostu miałam ciężki okres w moim życiu i włosy zaczęły wypadać. Bardzo wypadać. Tak bardzo, że pożegnałam się z połową objętości w ciągu 2 miesięcy. Uprzedzam pytania - nie, nie dbałam wtedy o włosy. Mama kupiła mi szampon pokrzywowy, 2 razy zdarzyło mi się wypić pokrzywę + zrobić z niej płukankę 3 razy. Po tym trochę się uspokoiło. Gdy zaczęłam normalnie jeść i mniej stosować przestały w ogóle wypadać, a przynajmniej w porównaniu do tego, co wypadało wcześniej - to było nic.
Gdy zaczęła się moja przygoda z włosomaniactwem i blogiem, dziś obiektywnie patrząc moje włosy i tak były rzadkie. Następuje punkt kulminacyjny, chciałam by urosły, właściwie nie marzyłam o dawnej objętości, myślałam, że to już nie jest możliwe.
Akcja opisana poniżej miała miejsce w ciągu niecałego roku.
Pierwsza kuracja drożdżowa jeszcze zanim się tu znalazłam była trochę niewypałem. Zapominałam o drożdżach i poddałam się po 15 dniach. Wiedziałam, że byłam leniwa. W sumie nawet nie warto o niej wspominać, bo może z 7 razy ogólnie wypiłam te drożdże.
Kolejne 2 kuracje drożdżowe wspomogły moje włosy jeśli chodzi o przyrost oraz porost. Zauważyłam mnóstwo babyhair, nie na czole, a między włosami. Pewnie dlatego ich nie zauważyłam na początku. Odstawały jak antenki, ale na szczęście szybko rosły i równały się z resztą włosów. To była połowa tego, co osiągnęłam.
Druga połowa to sok z brzozy. Była wiosna, bodajże kwiecień - miesiąc, w którym drzewa puszczają soki, więc poprosiłam dziadzię (który nie raz już takowy sok przynosił babci), żeby spróbował go nazbierać dla mnie. Udało się. Na początek 4 półlitrowe butelki. Musiałam się spieszyć, bo taki sok traci swoje właściwości po 4 dniach. Piłam go 3-4 razy w ciągu dnia po około 100 ml i wcierałam siedząc przy komputerze, czasem nawet 2 razy dziennie, a czasem w ogóle. Cały BUM z sokiem brzozowym zakończyłam po dwóch tygodniach. Tyle zalecali + sok się przeterminował. Efekt był fenomenalny - mnóstwo babyhair i kilka centymetrów na długości.
Jeśli miałabym coś jeszcze polecić, to na pewno CP. Również po pewnym czasie zauważyłam BH i przyrost. I myślę, że jest o wiele przyjemniejszy w stosowaniu niż drożdże, chociaż mnie w sumie drożdże smakują.
Aloes - myślę, że gdybym była bardziej regularna, na pewno świetnie by wpłynął również na porost. Dodatkowo świetnie nawilża skórę i koi podrażnienia.
Masaże skalpu, peeling - dotlenianie cebulek i pobudzanie krążenia nawet solo dobrze wpływają na BH, dlatego myślę, że przynajmniej raz na 2 tygodnie powinno się zrobić peeling skóry głowy i przynajmniej raz w tygodniu 5-cio minutowy masaż. Jantar prawdopodobnie też by się sprawdził, gdyby, używała go regularniej,bo BH i tak się pojawiły.
Także to by było na tyle jeśli chodzi o moją historię z zagęszczaniem. Wiem, że ciut przydług. Chciałam być szczera - mam naturalną tendencję do gęstych włosów, ale warto próbować.
Dołączam linki, byście mogły poczytać o każdej z metod.
Jeśli macie swoje sposoby na zgęszczenie, to piszcie w komentarzu. Na pewno się przyda :)
| blogspot | facebook |