Pierwsza część
Poprzednia część
7 days to death
12.
Gdy rano się obudziłam Jackoba już nie było. Wstałam i poszłam się przebrać. Gdy myłam twarz spostrzegłam, że nie mam już siwych worów pod oczami. Pierwszy raz od dłuższego czasu wyspałam się. W dobrym humorze zeszłam na dół, gdzie mama jadła śniadanie. Przywitałam się z nią buziakiem w policzek i zrobiłam kanapkę.
- Wyjdziemy gdzieś razem? - Spytała niepewnie. Byłam dosyć zdziwiona pytaniem mamy, jednak przypomniałam sobie, że miałam poprawić relacje z matką, więc czemu nie?
- Jasne. - Odpowiedziałam z uśmiechem, po czym rzuciłam krótkie Muszę już iść. Do zobaczenie później i wybiegłam z domu prosto do kaplicy. Spotkałam tam tego samego kapłana, który wydawał się na mnie czekać.
- Zapraszam. - Uśmiechnął się i podszedł do mnie.
- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
- Na wieki wieków. Amen. - W jego oczach błyszczały małe iskierki. - Miło cię znowu widzieć.
- Mi księdza również. Dobrze się składa, że ksiądz jest, bo chciałam porozmawiać.
- Przejdźmy do mojego pokoju. Tam będziemy mieli ciszę i spokój.
- Proszę księdza & bo ja już nic nie rozumiem. Ja w ogóle niczego nie rozumiałam od chwili naszego ostatniego spotkania. Bo widzi ksiądz & Pojawił się Jackob, ten cały Stróż Nieba i on mi powiedział, ze tęskni za mną, że byłam jego żoną. Pokazał mi nawet swoje wspomnienia i faktycznie w nich jestem ale ja ich kompletnie nie pamiętam.
- Wymazali ci wspomnienia. - Szepnął ledwo słyszalnie.
- Słucham? - Spytałam niedowierzając. - Ksiądz wie o czymś, o czym ja nie wiem.
- Ashon, nie wiem jak ci pomóc. Zostało ci niewiele czasu, ale wiedz, że jesteś na dobrej drodze. Tyko bądź sobą. Nikogo nie udawaj.
***
Bądź sobą. Nikogo nie udawaj. Bądź sobą. Nikogo nie udawaj. Bądź sobą. Nikogo nie udawaj. Bądź sobą. Nikogo nie udawaj. Bądź sobą. Nikogo nie udawaj. Bądź sobą. Nikogo nie udawaj. Bądź sobą. Nikogo nie udawaj. Bądź sobą. Nikogo nie udawaj. Bądź sobą. Nikogo nie udawaj. Bądź sobą. Nikogo nie udawaj. Bądź sobą. Nikogo nie udawaj.
W mojej głowie przewijały się te słowa. W końcu a zasnęłam.
CDN.
Kochani wybaczcie za to, że ta część est tak bardzo beznadziejna ale lepsza wyjść by nie mogła.