7 days to death
11.
Trwaliśmy dłuższą chwilę w swoich objęciach.
- Połóż się spać. Prześpij się z tym wszystkim.
- Ja cię nie pamiętam. - Szepnęłam zdruzgotana, patrząc w jego oczy przepełnione miłością. Usiadł na łóżku, a ja na ziemi opierając się o nie.
- Wiem. To moja wina.
- Nie rozumiem.
- Nie pilnowałem cię zbyt wystarczająco. Wtedy, gdy to zrobiłaś ... Ten twój upadek w kościele przed ślubem ... On był celowy. To była kara.
- Za co kara? - Dopytywałam.
- Za zdradę Boga. Przyrzekłaś Mu, że będziesz mu służyć, że nie ulegniesz pokusom Szatana.
- Szatana?
- Tak. Z jego synem mnie zdradziłaś. Wiesz co by było gdybyś była w ciąży?
- Nie wiem.
- Jak sobie wyobrażasz Anioła z Diabłem?! Byłabyś stracona, a jednak Bóg chciał cię ocalić. - Zawiesił głos, po czym dodał zrezygnowany. - Ty sobie z niczego nie zdajesz sprawy... Niczego nie pamiętasz.
- Tak mi przykro ... - Wstał i zaczął krzyczeć na mnie, a mi zrobiło się zwyczajnie smutno.
- Z czego jest ci przykro skoro nic nie pamiętasz? Daj spokój! - Zaszkliły mi się oczy. - Kochanie przepraszam. Nie chciałem. - Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. - Po prostu tak bardzo tęskniłem za tobą. W Niebie inaczej płynie czas. Jedna ziemska minuta to jak 3 godziny w nieziemskie. A Ciebie nie było ze mną przez 4 lata.
- Przepraszam... - Szepnęłam i pociągnęłam go ze sobą na łóżko. Zakopałam się pod kołdrę i ułożyłam wygodnie.
- Nie powinienem. Powiedział poważnie.
- Proszę, nie zostawiaj mnie samej. Szepnęłam błagalnie, a on podszedł i położył się po drugiej stronie łóżka.
- Śpij dobrze. - Posłałam mu blady uśmiech.
- Ty również. - Powiedział smutno.
***
2o minut później.
- Śpisz? Spytałam półgłosem.
- Nie, a ty?
- Nie mogę spać. Blask księżyca oświetlał jego twarz. Widziałam jak pojawił się na niej delikatny uśmiech.
- Chodź tu do mnie. Położyłam się na jego klatce sercowej. Wyraźnie słyszałam przyspieszone bicie serca, co było moją kołyską. Delikatnie mnie objął, a gdy już zasypiałam, szepnął:
- 4 dni.
CDN.
Dzisiaj trochę krótsza, ale mam nadzieję, że się spodoba