Witam Was kochane (kochani ?) ;)
Dziś przychodzę z kilkoma słowami na temat pewnego kosmetyku, w sumie nie do końca ;p po zdjęciu już wiecie na pewno o co mi chodzi. :D
Nie będzie to do końca recenzja, a zaraz dowiecie się czemu. ;)
Otóż jako, że jestem z natury (i z genów) osobą bardzo niecierpliwą to nie mogłam wytrzymać i pokusiłam się na farbowanie włosów nie do końca chemiczną farbą, a raczej czymś na podobę szamponetki, jednak z dużo łagodniejszym składem. Zaraz będą 2 tygodnie jak zamówiłam sobie basmę z Fitocosmetic z chęcią zmieszania jej z henną Swati o brązowym odcieniu (rzekomo z nazwy, ale brązem bym tego nie nazwała) jaką posiadam jeszcze od poprzedniej koloryzacji, więc czekam i czekam i doczekać się nie mogę, a już tak bardzo chciałam włosy pomalować, że aż mnie nosiło :D że moja niecierpliwość coraz bardziej dawała się we znaki, postanowiłam kupić coś za swoje "resztki" co na chwilę chociaż da mi mój wymarzony odcień chłodnego, ciemnego brązu.
I w sumie jakby się uprzeć to się udało.
Udało się za pomocą tej "henny" ze zdjęcia, opisywanej przez producenta jako ziołowa, łagodna i całkowicie nieszkodliwa.
Powiem szczerze, że wątpliwości jakieś tam były, że skończę jako ufoludek z glonem na głowie, ale... Ja jestem osobą impulsywną, nie myślę za dużo, tylko robię a skoro już kupiłam to po co miała stać i się kurzyć no nie ? :D
No i pomalowałam. I byłam naprawdę szczęśliwa po zmyciu tego z włosów, naprawdę !
Żałuję jedynie, że Wam nie zrobiłam zdjęć, no żałuję, moja wina.
Jednak zdjęcia byłyby ciulowe to na pewno, bo po 1. musiałabym je zrobić sama, po 2. włosy miały lekki przesusz (ale nie aż taki jak po prawdziwej hennie) i po prostu na zdjęcia średnio się nadawały.
Jeśli zaś chodzi o stronę praktyczną całego tego zajścia to po kolei:
+ koszt takiego kremu koloryzującego to 6,49 zł w promocji w Drogerii Jawa (tam kupowałam ja), orientuję się, że w jakiś innych drogeriach też można go dostać za podobną cenę, która nie przekracza 8 zł - czyli trzeba przyznać, że to niewiele
+ pojemność tubki to 75 g - jak dla mnie ilość była wystarczająca, nawet ciut mi było za dużo, ale oczywiście wykorzystałam wszystko. Taka ilość na włosy za łopatki, tyle, że cienkie. Na włosy dłuższe raczej potrzebne by były 2 opakowania
+ w opakowaniu znajdziemy też rękawiczki do farbowania - przydatna rzecz, wiadomo
+ całość nie zajmuje zbyt dużo czasu: nałożenie kremu na włosy to ok. 10 minut + trzymanie go jakieś 30 minut (ja trzymałam ok. 40 minut)
+ na opakowaniu jest wystarczająca ilość informacji, każdy sobie poradzi z taką koloryzacją
+ henna nadaje się również dla "laików" w temacie, dla osób, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z koloryzacją, bo jest to łatwy sposób, by poeksperymentować z kolorem włosów (ale nie zbyt radykalnie), poza tym efekt jest krótkotrwały, nie jest tak ostateczny jak w przypadku farb
+ henna nie śmierdzi bardzo chemicznie (ma specyficzny zapach, ani to ziołowy, ani to chemiczny)
+ można aplikować ją prosto z tubki
-/+ krem aplikujemy na wcześniej umyte samym szamponem włosy - dla jednych to plus, dla innych minus - mi osobiście jest to obojętne (ale wiem czemu nakłada się ją na mokro nie na sucho, to najważniejsze)
- krem jest dość rzadki i jak zobaczycie jego konsystencję to na pewno nie będzie on się wam kojarzył z kremem. Miałam wątpliwości po nałożeniu czy nie zacznie mi spływać, nic takiego na szczęście się nie działo, jedynie skapywała mi na szyję lekko woda ;p
- tubka niepotrzebnie jest biała, bo przy malowaniu jest cała upaćkana
- możliwe jest też ubrudzenie otoczenia, przez to, że krem jest taki rzadki ;c
- no i sprawa najważniejsza, czyli trwałość koloru. Więc tak się sprawa ma: naprawdę bałam się bardzo, że jak pomaluję, uzyskam kolor o jakim marzyłam to jak zmyję to już po tym kolorze nie będzie śladu. No i niestety, ale moje obawy się potwierdziły ;c Po zmyciu kremu moim oczom ukazały się prawie czarne pasma, z lekkim fioletowo-czerwonym poblaskiem włosów w słońcu - no normalnie kolor idealny, do tego wyglądający tak naturalnie (nie był jednolity, płaski, jaki to dają farby). I gdybym mogła to bym nie myła włosów z tydzień albo i dłużej żeby ten kolor utrzymać, ale włosy to włosy, przetłuszczają się to logiczne i jak zawsze umyłam je po 2 dniach. No i co się stało ? To się stało, że ja już wgl koloru tego kremu na włosach nie widzę. Na pewno było to spowodowane tym, że po myciu nałożyłam jeszcze maskę i po tym woda była bardzo brudna, jak już zmyłam co chciałam to niestety, ale zawiodłam się ;c Osoby z otoczenia twierdzą, że coś tam jeszcze widać, ale to bardziej taki ciemno fioletowy/czerwony odcień został, zero już tego pięknego ciemnego brązu (jakieś pozostałości jedynie przy głowie, gdzie miałam odrost).
Podsumowując: Gdybym miała teraz orzec czy kupię ponownie to cudo to powiedziałabym szczerze i zgodnie z prawdą, że nie wiem :D Ten sposób koloryzacji ma swoje plusy i minusy, ja jednak nadal obastaję przy henne, bo mam nowe pomysły na mieszanie kolorów, może wreszcie uda mi się uzyskać ten wymarzony chłodny brąz. Poza tym henna jednak dłużej się utrzymuje (mimo tego, że się wypłukuje do tej okropnej rudości, która mi się wgl nie podoba - a jeszcze niedawno chciałam być ruda i weż tu zrozum kobietę ;p). Mimo wszystko polecam ten krem, bo końcowy efekt jest naprawdę super i kolor czekoladowy brąz jest rzeczywiście brązem, a nie jakimś mahoniem :p Ja mam w planach jeszcze przetestować hennę Venita, ale zastanawiam się nadal nad odcieniem, bo tam brązów jest kilka i każdy wygląda inaczej na zdjęciu, a inaczej na opakowaniu.
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam kompletnie. ;)
Dzięki za uwagę. ;)
Do następnej notki. ;)
Na pocieszenie macie mój brzydki ryjec :D
Tylko obserwowani przez użytkownika rockyourworldx3
mogą komentować na tym fotoblogu.