Czasami wprost marzę o tym, by pisane godzinami słowa pociąć, wymieszać i porozrzucać tu, tak aby każdy kto jest zainteresowany przeczytaniem ich mógł sobie ułożyć je na nowo, po swojemu. Według własnej, zdawałoby się nieprzymuszonej, woli. Być może kiedyś to uczynię, lecz nie dziś.
Dziś pragnę jedynie krzyczeć całym swoim jestestwem.
Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej odczuwam, jak przemożna chęć wyrzucenia z siebie wszystkiego, co przez lata znajdowało nie ujście, a bezpieczne schronienie w głębi mego serca, rozdziera mnie od środka próbując raz na zawsze wydostać się na zewnątrz. W swojej naiwności łudzę się, że sama tylko o tym wzmianka będzie w stanie spuścić ciśnienie, nim tykająca bomba imploduje pod ciężarem duszonych parę dekad emocji. W takim momencie trochę żałuję, że tak zwane zachowania autodestrukcyjne, przynajmniej w moim przypadku, nijak mają się do rozładowywania napięcia, i zamiast stanowić zawór bezpieczeństwa, mogą być sztuką i źródłem inspiracji skłaniającej do głębokiej introspekcji. Mogły być, bo z niektórych rzeczy się wyrasta. Być może kiedyś jednak to się stanie, uczucia i emocje znajdą swą drogę ku powierzchni i dam im płynąć w sposób, jaki będzie dla nich najwłaściwszy. Być może kiedyś to uczynię, lecz nie dziś.
Jak widzisz Kocham nie tylko gwiazdy i księżyc, ale i to co kryje się w cieniu, który rodzi się z ich światła. Kocham mrok, co wcale nie oznacza, że lubię się tak po prostu bać. W moim życiu i tak dosyć jest już trwogi, tej o najbliższych, jako że ona jedyna jest w stanie miażdżyć moje serce. Kocham strach, będący pierwotnym lękiem przed nieznanym, lękiem który dławi Cię podczas gdy idziesz gęstym lasem, niezależnie od pory czując na sobie spojrzenia istot, które spotkać można tylko w legendach, baśniach czy powieściach fantasy. Mówię o lęku, gdy stajesz na środku ukrytej wśród drzew polany, kiedy coś, a może on sam paraliżuje się przejmującym chłodem, jak tylko nieopatrznie przekroczysz dziwny krąg, ułożony z kamieni. Ten strach to lodowy sztylet przeszywający Twoje serce, wysysający kolory z Twojego życia, odbierający cały sens istnienia. Te obrazy to tylko namiastka, nieśmiała acz ciesząca oko próba zwizualizowania uczuć, które mnie definiują. Jak widać musiał zamieszkać we mnie Dementor, którego z czasem trzeba będzie wykurzyć. Być może kiedyś to uczynię, lecz nie dziś.
Kolejna bezsenna noc, kiedy to przypomniał mi się inny, ważny szczegół minionego życia...
On wyszedł z samochodu, idąc w górę ulicy, ona zaś po przeciwnej stronie spieszyła w kierunku z którego przyszedł. Na ułamek sekundy, spojrzeli na siebie przelotnie, zupełnie obcy, nieskończenie bliscy sobie ludzie. On udawał, że nie umiera, ona, że jej to nie obchodzi. To właśnie wtedy widzieli się poraz ostatni w życiu. Wkrótce potem wizje jednej z tych osób spełniły się... Jedno z nich wylało ostatnie łzy, tuląc nagrobek... by później łkać, nie będąc w stanie uronić kolejnych Drugie zaś... wraca w snach wypełniając na kilka sekund pustkę, prosząc o cierpliwość.
Dziś pragnę jedynie krzyczeć, bo być może za jakiś czas zamilknę.
Lecz chyba jeszcze nie dziś.
--- edit
tak przy okazji to mam gorączkę, co prawdopodobnie tłumaczy pojawienie się tego wpisu.
3 dni temu
14 MARCA 2025
4 LUTEGO 2025
24 STYCZNIA 2025
12 STYCZNIA 2025
7 STYCZNIA 2025
18 GRUDNIA 2024
15 GRUDNIA 2024
Wszystkie wpisy