Bulion z kuchennych resztek.

Dzisiaj patent z serii kuchni zero waste.

Co robicie z obierkami z marchewki, pietruszki czy selera? A przywiędnięte zewnętrzne liście pora? Lądują w koszu czy może przerabiacie je na kompost? A wiecie, że można z nich ugotować pełnowartościowy bulion, który znakomicie sprawdzi się jako baza do zupy, sosu czy jako danie na szybko, gdy akurat nie macie pomysłu co zjeść? Już mówię, jak pomysł wdrożyć u siebie w domu.

Przygotowuję większy woreczek, w którym będę kumulować obierki z codziennego gotowania. Ja wybrałam woreczki z Ikei, gdyż są bardzo wytrzymałe oraz mają pojemność 'a w sam raz' :) Przed obraniem warzyw dokładnie je myję, a następnie obieram obieraczką do warzyw w długie, cienkie paski. Następnie obierki lądują w woreczku w zamrażalniku. Przy następnym obieraniu czyność powtarzam, gdy uda mi się uzbierać cały woreczek, gotuję bulion. Do wody dodaję obierki, liść laurowy, ziele angielskie, sól i pieprz. I voilŕ!

Bardzo nie lubię marnować jedzenia, więc gdy tylko pojawia się pomysł w jaki sposób mogę je ocalić to działam. Z racji diety spożywam duże ilości warzyw korzeniowych (marchew, seler, pietruszka), więc raz na około 1,5 tygodnia z obierek mogę ugotować cały gar bulionu. Dzięki dostatkowi bulionu, który w razie urodzaju mrożę, przestałam w ogóle używać kostek rosołowych, bo zawsze w pośpiechu nie chciałam czekać aż ugotuje się bulion, a potem jeszcze zabawa z zupą. Powiem Wam jedno, nie ma nic pyszniejszego niż zupa  lub sosik przygotowany na własnym bulionie.

Spróbujcie sami, nic nie stracicie, a możecie zyskać pachnący i aromatyczny bulion :)

Wasza Baba Jaga

P.S. By poznać więcej przepisów 'zerowaste' sięgnijcie po książkę na ostatnim zdjęciu. 

Jeżeli chcecie być na biężąco, polecam śledzić mnie na Facebook'u.

<Klik>