Nie mam się czym chwalić... Nie byłam biegać od tygodnia...
Dlaczego? Chyba za dużo problemów. Znalazłam fajna trasę na lato aby biegać ale teraz brak mi motywacji...
Od poniedziałku Idę do pracy. Będę musiała od nowa zaplanować cały tydzień.
Łącznie z 3 x1,5h na bieganie.
Sama nie wiem jak to zrobię.
Bardzo dużo chodzę i załatwiam. Nie wiem czy to jakieś wytłumaczenie mojego zaniedbania biegów...
A może mam przesilenie jesienne...
Włosy lecą mi z głowy garściami. Paznokcie łamią się na potęgę.
Za dwa tygodnie mam imprezę i żadnego pomysłu w co się ubrać aby podkreślić moja zmianę która wiem że jest widoczna.
Wiecie co jest najgorsze...
I przyznam się bez bicia...
Mam bardzo słomiany zapał...
Napalam się i chce wszystko naraz a tak naprawdę nic nie doprowadza do końca.
Nie jestem systematyczna i rygorystyczna wobec siebie.
Nie pilnuje diety i ćwiczeń.
Czas leci mi zdecydowanie za szybko i ledwo się odwroce a to już koniec dnia.
Nienawidze wstawać rano a spać chodzę bardzo szybko.
Nie cierpię ciemności i kiedy jest ciemno , nic mi się już nie chce. Niezależnie czy jest to godzina 16 czy 22. Jest ciemno - koniec mocy. Okropne to jest...
Nie mam nałogów bo nie palę i nie pije.
Ale i tak ciągle zmagań się z ogromnymi wyrzutami sumienia.
Że ciągle coś zaniedbuje... I że jestem przez to do niczego.
Al kiedy zrobię sobie makijaż i ładnie się ubiore myślę sobie że wcale to całe odchudzanie i walka o wygląd nie jest mi potrzebna bo w istocie nie jest tak że mną źle. Mężowi się podbam. Ja siebie akceptuję. Nie odstrasza ludzi na ulicy. Może to wszystko nie jest tak bardzo potrzebne. Czasem słyszę nawet że niektóre osoby zazdroszczą mi figury.
Więc może warto jednak siebie zaakceptowac? Żyć zdrowo, czasem pobiegać ale nie zazynac się o wygląd bo tak żyje cały świat?
Może wymagam od siebie nie tego co trzeba ?
Muszę kupić buty do pracy. - tego zaniedbać nie mogę.