- Kochanie, wstajemy - usłyszałam głos Przemka. Otworzyłam oczy i zobaczyłam chłopaka z tacą, stojącego nad łóżkiem.
- A ty co? Która godzina? - zapytałam.
- 9. Śniadanko zrobiłem - uśmiechnął się, podał mi talerz i usiadł obok mnie. - Tosty.
- Mmm uwielbiam! Zostańmy tu na zawsze, proszę. - odwzajemniłam uśmiech
- Z tobą zawsze.
- To jakie plany na dziś?
- Jest ładna pogoda, nie jest zimno, więc mogę oprowadzić Cię po Krakowie.
- Jestem za.
20 minut później byliśmy już na Starym Rynku, zwiedziliśmy Sukiennice, Kościół Mariacki, Wawel i inne zabytki. Zmęczeni wróciliśmy do mieszkania. Od razu położyłam się na łóżku. Po chwilii dołączył do mnie Przemek.
- Zmęczona?
- I zmarznięta.
- Biedactwo. Chodź się ogrzać. - odpowiedział wyciągajac do mnie ręcę. Leżeliśmy wtuleni w siebie parę minut. Po chwilii zadzwonił mój telefon.
- Słucham? - odebrałam.
- Dzień dobry, Alu. Józef Dworakowski z tej strony.Czy możemy się spotkać?
- Tak! Oczywiście! Jutro będę w Lesznie.
- To o 15? Do zobaczenia.
- Do widzenia. - odłożyłam telefon. Patrzyłam na Przemka z bananem na twarzy.
- Kto to był?
- Prezes Unii Leszno, chce się spotkać!
- Mają umowę! Tak się cieszę! - przytulił mnie.
- Ale dzisiaj musimy wrócić do Leszna. Jutro o 15 mam spotkanie.
- Spokojnie, pojedziemy jutro. Stąd do Leszna to jakieś 4 godzinki.
- Wolałabym być wcześniej w domu...
- No dobra, to idziemy się spakować. - pocałował mnie w czoło i pociągnął za sobą. Godzinę później byliśmy już w drodze. Byliśmy już gdzieś za Krakowem, gdy Przemek nagle się zatrzymał.
- Chodź. - powiedział.
- Gdzie?
- Zobaczysz. - Wysiedliśmy z samochodu, przed sobą widziałam tylko las.
- Już widziałam taką scenę, w jednym z horrorów. Teraz zaprowadzisz mnie w głąb lasu, tam zgwałcisz i zakopiesz... - chłopak chwycił mnie za rękę.
- Zaufaj mi. - szliśmy chyba z 10 minut leśną drogą. Nagle wyszliśmy zza drzew i ukazał nam się przepiękny widok! Jezioro, ławeczki. Obraz jak z bajki! Wszędzie było ciemno, jednak plac był oświetlony.
- Jej.
- Pięknie, prawda? Uwielbiam tu przyjeżdżać. To miejsce pokazał mi mój tato, nikt o nim nie wie, oczywiście poza tobą. - weszłam na małe molo. Stałam chwilę w milczeniu. Przemek powoli do mnie podszedł i objął mnie w talii.
- Dziękuję - wyszeptałam.
- Kocham Cię. - odpowiedział.
- Ja Ciebie też kocham.
Niestety musieliśmy wracać. Około godziny 23 byliśmy już w Lesznie. Przemek odwiózł mnie pod dom. Pożegnaliśmy się i wysiadłam z samochodu. Weszłam do domu, w kuchnii zobaczyłam tatę. Przywitałam się z nim, opowiedziałam o wycieczce.
- A ja niestety nie mam dla Ciebie dobrych wiadomości.
- Co się stało?
- Dzwonili dzisiaj ze szkoły. Możesz nie zaliczyć semestru. Sporo godzin opuściłaś przez żużel, dzisiaj też sobie odpuściłaś. Od jutra codziennie będziesz chodzić do szkoły. Sezon zaczyna się dopiero w kwietniu, więc masz czas na nadrobienie zaległości.
- Ale jutro mam spotkanie z prezesem! Przecież ci mówiłam.
- To musisz to przełożyć. Ala, nie możesz zawalić szkoły, szczególnie, że to ostatni rok nauki. Musisz przygotować się do matury.
Wściekła poszłam do swojego pokoju. Świetne przywitanie, nie ma co. Następnego dnia oczywiście poszłam do szkoły, zajęcia skończyłam o 14.20, więc od razu szybko pobiegłam do klubu, gdzie miałam spotkać się z prezesem. Punktualnie o 15, pan Józef Dworakowski zaprosił mnie do swego gabinetu. Zaczął mówić o tym, że zbudowali już prawie cały skład, że przygotowali również dla mnie ofertę, z czego bardzo się ucieszyłam. Przyjęłam wszystkie warunki umowy, nie ukrywam, że były jeszcze lepsze niż zaoferowano mi w Tarnowie! Szczęśliwa podpisałam kontrakt na kolejne 2 lata! Gdy wyszłam z klubu zobaczyłam Przemka i Piotrka. Podeszłam do nich.
- A wy co tu robicie?
- Czekamy na ciebie. Gratulacje - powiedział Przemek wręczając mi różę.
- Skąd wiecie, że podpisałam?
- Znamy cię i wiemy, że nie zostawiłabyś Unii - odezwał się młodszy Pawlicki. - Gratulejszyn. - dodał dając mi buziaka w policzek, za co od razu oberwał od starszego brata.
- Ty, młody! Łapy przy sobie, Ala jest moja! - powiedział przyciągając mnie do siebie. Chłopcy zaprosili mnie na obiad, później na deser. Niestety, musiałam wracać do domu odrobić pracę domową...Oczywiście chłopcy mi "pomagali". Po chwilii do domu wrócił tato. Miał niezbyt zadowoloną minę.
- Ala, mogę cie prosić? - zawołał mnie do kuchni.
- Co tam? - zapytałam.
- Czy utrzymujesz jeszcze kontakt z Moniką?
- Nie rozmawiałyśmy ze sobą od TAMTEJ imprezy. - odpowiedziałam, tato spuścił wzrok. Wiedziałam, ze coś nie gra. - Tato? Co się stało?
- Dzwoniła do mnie dzisiaj jej mama.
I jak Wam się podoba rozdział? :-)
Nie wiem czy jutro coś dodam, w czwartek mam sprawdzian z matmy, więc idę na korki i nie wiem o której wrócę. No, chyba, że będzie dużo komentarzy pod tym rozdziałem, to obiecuję, że dodam!