- Czego odemnie chcesz? Skąd masz mój numer? - krzyczałam do telefonu.
- Jesteś teraz sławna, więc nie trudno było zdobyć Twój numer. A dzwonię po to, by zaproponować spotkanie.
- Nie spotkam się z Tobą, zostaw mnie w spokoju! Nie dzwoń do mnie więcej - wykrzyczałam i się rozłączyłam. Do pokoju wszedł tato, chyba usłyszał moje krzyki.
- Co się stało?
- Dzwonił ten chłopak, ten z galerii - opowiedziałam tacie o rozmowie, że chciał się ze mną spotkać...Tata mnie uspokoić, później położyłam się spać.
*KILKA DNI PÓŹNIEJ*
Na szczęście Szymon do mnie już nie dzwonił, może dał sobie spokój? Jakoś mnie to nie interesuje. Dzisiaj wyjeżdżamy z żużlowcami do Tajlandii, z czego bardzo się cieszę. 2 tygodnie z tymi wariatami, nie wiem jak to wytrzymam. Czekaliśmy na odprawę na lotnisku, oczywiście chłopcy już tam nie potrafili się zachować, ciągle rzucali w siebie czymś. Na lotnisku dołączył jeszcze do nas Sasza.
- Heeej - rzuciłam się przyjacielowi na szyję.
- No cześć mała. Zapomniałaś już o swoim koledze, tak?
- O tobie nie da się zapomnieć. Za dużo wspólnych wspomnień - uśmiechnęłam się.
- Nie wnikam... - usłyszeliśmy głos Przemka. - Ala, chodź, poznasz Martina. Leci z nami.
- Cześć, Ala jestem. - przedstawiłam się.
- Hej, Martin. - oczywiście znałam go wcześniej, ale tylko z widzenia. - To ty jesteś tą laską, która jeździ na żużlu.
- Tak, to ja - uśmiechnęłam się.
- Hehe, nie połam tylko sobie paznokci - usłyszałam od niego, po czym odszedł. Zdziwiła mnie jego wypowiedź, a raczej jej ton, nie powiedział tego żartobliwie, tylko raczej wrednie. W końcu byliśmy już w samolocie, oczywiście tam chłopcy też się nie potrafili zachować. Siedziałam obok Przemka, za nami Maciek i Vacul. Przypadkiem usłyszałam ich rozmowę.
- To ta Ala, o której mi mówiłeś? - zapytał Martin Maćka.
- Tak. - odpowiedział. - Co o niej sądzisz?
- No wiesz, niby w porządku, ale jakoś nie podoba mi się to, że jeździ na żużlu. To jest sport dla facetów, wydaje mi się, że najbardziej jej się w tym wszystkim to, że jest w tym jedyną i ma wszystkich żużlowców na wyciągnięcie ręki, czym może pochwalić się koleżankom.
Byłam w szoku! Gościu poznał mnie pół godziny temu, i myśli, że już wszystko o mnie wie! Nie mówiłam o tym Przemkowi, pewnie by się zdenerwował. Rozmowy nie usłyszał, ponieważ zasnął. Gdy dotarliśmy w końcu do hotelu, nie mogliśmy się dogadać w sparwie pokoi. Były 4-osobowe, a było nas 10 osób. Wyszło w końcu tak, że ja jestem w pokoju z Przemkiem, Piterem i... Maćkiem, co niezbyt mi się podobało. Chłopcy byli zmęczeni, więc postanowili się położyć. Ja chciałam pozwiedzać hotel. Na moje nieszczęście spotkałam Martina. Od razu podniosło mi się ciśnienie. Podeszłam do niego.
- Słuchaj, prawie się nie znamy, więc nie życzę sobie żebyś mówił o mnie takie rzeczy, nie masz pojęcia jaka jestem z charakteru, a zamieniliśmy tylko 2 zdania? Ja Ciebie nie oceniam, więc proszę żebyś nie oceniał mnie. To już twoja sprawa, że przeszkadza Ci to, że jeżdżę na żużlu. Jakoś nikt więcej nie ma o to pretensji. A to, że mam "żużlowców na wyciągnięcie ręki", to mi nic nie daje, bo dla mnie ważny jest tylko Przemek. I proszę żebyś swoje uwagi zachował dla siebie. - chłopak był wyraźnie zaskoczony, nie interesował mnie to, co teraz sobie o mnie pomyślał, po prostu powiedziałam swoje i wróciłam do pokoju. Niechcący obudziłam Przemka.
- Przepraszam - wyszeptałam.
- To ja przepraszam. Mieliśmy mieć dwuosobowy pokój, a wyszło, że jest nas 4. To miały być nasze wakacje.
- No trudno, jakoś to przeżyjemy - zażartowałam i go pocałowałam. Zasnęłam w jego objęciach. Rano obudził nas Piter.
- Wstawać zakochańce!
- Piotrek, ja cię zabiję.
- Nie marudź szwagierka tylko wstawaj. Głodny jestem, idziemy na śniadanie.
Przemek wygramolił się z łóżka, ja jeszcze leżałam, Maciek też spał. Pawliccy zeszli na dół po śniadanie. Zadzwoniłam do taty. Gdy skończyłam rozmawiać, obudził się Maciek. Popatrzył w moją stronę.
- Hej, gdzie reszta?
- Poszli po śniadanie.
- Która godzina?
- Jakoś po 10. - odpowiedziałam i wstałam z łóżka. Zauważyłam, że Maciek zrobił się dziwnie czerwony. Popatrzyłam na niego pytająco, dopiero później zauważyłam, że stałam w samych majtkach. "Przemek, zabiję cię." pomyślałam. Szybko sięgnęłam po spodnie.
- Przepraszam - uśmiechnęłam się do Magica.
- Ja się nie gniewam - odwzajemnił uśmiech. - Taki widok z samego rana to tylko przyjemność - wyszczerzył ząbki.
- Baaardzo śmieszne.- odpowiedziałam i w tym momencie weszli bracia ze śniadaniem. Godzinkę później postanowiliśmy pójść na plażę.Przebrałam się w strój kąpielowy, na to chciałam założyć szorty i bokserkę. Gdy się ubierałam ktoś podszedł do mnie od tyłu i objął mnie w talii.
- Pięknie wyglądasz. - usłyszałam głos Przemka.
- Dlatego, że jestem w samym stroju? - uśmiechnęłam się.
- Dlatego, że jesteś piękna. Kocham Cię. - wyszeptał mi do ucha i zaczął całować po szyi. Chwilę później w końcu się ubrałam i zeszliśmy na dół. Tam na nas czekał Troy, Piter, Maciek i Vacul. Reszta nie miała ochoty pójść na plażę, więc postanowili grać w bilarda.
- No w końcu. - powiedział Piter. - Co wy tam tak długo robiliście?
- Lepiej żebyś nie wiedział - uśmiechnął się znacząco Troy.
- A ty nie bądź taki do przodu. - odpowiedziałam.
-