jestem gimbem bez aparatu, lecz who cares.
lolololololololo
to tak bardzo wkręca się w mózg, i powtarzasz, lolololololololo i powtarzasz bez przerwy. przepraszam zatem wszystkich, którym dzisiaj killkukrotnie tak zaśpiewałam, hehe. :)))))))))))))
trochę śmieszne to, że nabijam się z chłopaka mojej najlepszej przyjaciółki, podczas gdy on na przerwie siedzi tuż przede mną, pożerając ze smakiem bułę z grubo pokrojoną kiełbachą/szynką/czyczymśtam. tak śmiesznie, że nawet na religii uśmiecham się do swojego krocza, gdy z nią rozmawiam :D bo przecież jesteśmy takie dojrzałe, takie poważne, takie nudne i niezabawne. hehehe, infantylność w nas.
warto wyćwiczyć wciskanie "h" i "a" w komplikacji słów "hahahahaha" lub "ahahahaha" na swoim kalkulatorku (przypiska autorki: mój telefon to nokia e6, która wygląda jak kalkulator, izi pizi, nie posiadłam daru pisania na kalkulatorach :c), no i jeszcze jakże trudne "XD", którego obecności w owej porannej prześmiesznej rozmowie nie potrafię wyjaśnić. hm.
wracałam do domu z postanowieniem, że kupię sobie nowe buty i za wszelką cenę się nie rozchoruję. buty, ponieważ w drodze przez park - haa, jakże ciężkiej, długiej i MOKREJ drodze - całkiem wymiękły. tak, dosłownie, przemoczyłam je fest! nie mam zatem w czym chodzić. no a że się nie rozchoruję... bo ledwo usprawiedliwiłam dni nieobecne i spalą mnie na stosie, ukamienują, ukrzyżują, i chuj wie co jeszcze, jeśli teraz nie ogarnę szkoły. tum tum tum. choroba ssie, więc przemyślę to, ale raczej odmawiam.
użyć słowa "spieprzyłam" przy mamie, bezcenne.
lolololololololo, pis joł elo elo zią.