Spotykają nas różne sytuacje w życiu przez które trudno nam przejść. Wtedy zazwyczaj się poddajemy, siadamy, myślimy co zrobić i zaczynamy płakać, płakać jak dzieci.
I to właśnie wtedy trzeba samemu sobie udowodnić i wstać! Podnieść się z uśmiechem na twarzy i iść dalej! Nie można stać w miejscu bezsilnie! Nigdy!
A na końcu tego niepowodzenia zobaczycie jak bardzo będziecie z siebie dumni, że daliście radę!
Miałam wczoraj taką sytuacje.
Wracałam z pracy w komornikach do Lubonia rowerem. 10 metrów dalej przebiłam dentke (nie wiem w jaki sposób, może wjechałam na za wysoki krawężnik) na 15 miałam być w domu żeby pilnować 4 letniej siostry. Usiadłam na krawężniku założyłam okulary i zaczełam płakać bo byłam bezsilna. Przecież nie zostawie roweru a dotrzeć do domu muszę. Co zrobie? Jak nie zdąże mama nie będzie mogła pójść do pracy.
Wstałam.
Byłam taka wkurzona, tyle negatywnych emocji, jeszcze miałam papierosy a brak ognia, nikogo po drodze, ponad dwa kilometry do domu, miałam na to wszystko tylko godzine. Próbowałam jechać ale koło strasznie hałasowało i było mi strasznie ciężko jadąc.
Szłam, po prostu szłam płacząc...
Zapytałam dlaczego mi? Dlaczego dzisiaj? Dlaczego teraz? I w tym momencie zaczął napierdalać deszcz. On nie padał, napierdalał.
Ale nie mogłam stać w miejscu.
Chciałam jechać autobusem. Nie było.
Zaczełam jeszcze bardziej płakać. Miałam duszności na tle nerwowym...
Szłam dalej.
W bocznych uliczkach tam gdzie ludzie by ludzoe nie widzieli albo tam gdzie było z górki wsiadałam na rower i jechałam, cała mokra, zabłocona.
Miałam ochotę się teleportować.
Dotarłam.
W domu byłam o 15:10.
I kiedy weszłam do domu zapłakana i po prostu usiadłam mama mnie zapytała 'dlaczego płaczesz? Przecież nic się nie stało?'
Odpowiedziałam jej ' stało się. Pokazałam światu i samej sobie że potrafię'
Pokazałam, że potrafię iść zawsze na przód i nigdy się nie zatrzymywać....
Dumna.