Lubię z nim rozmawiać - zawsze jest wesoło i zawsze się drażnimy nawzajem i troszkę przekomarzamy - bo oczywiście na pytanie: "wyślesz mi DVD dziś?" - dostaję odpowiedź: "jak będziesz grzeczna to Ci wyślę". Ja mam być grzeczna, ja? I jeszcze może mam słuchać młodszego? Nie ma mowy :P, więc napisałam, że to on jest nie grzeczny, bo to i to i jeszcze tamto, i jak mi nie powie tego co chce wiedzieć to się zafoszę na amen. My kobiety - zawsze wiemy jak wywołać reakcje u facta, bo 10 minut później zadzwonił , że jest w drodze na Śląsk i że będzie w pon, przy okazji dostałam raport, związany z wysyłkami i odpowiedz na moje pytanie. Oczywiście dopiero po czasie dotarło do mnie, że śmigają na Śląsk, bo jest Ryjek
- tak wiem, mój wyjatkowy zapłon. Ale jak sobie przypomniałam to się dopiero zaczęło - bo oczywiście - dla mnie to pasja, radość, szczęscie i euforia, a dla niego to po prostu praca, więc zawsze się spieramy, bo ja marudze, jak to mu jest fajnie, że sobie śmignie, a on się dziwi jak ja mogę to lubić, w rezultacie on dostaje ochrzan jak może tak w ogóle mówić i że jest niedobry
. Oczywiście po części troche jest to kłótnia udawana i naciągna, ot coby było wesoło, ale fakt jest taki, że ja naprawdę to lubię, on lubi bardzo co innego - ma inną pasję - zajebistą zresztą też i jest w porządku. A jak się pracuje z kabaretami, to faktycznie po jakimś czasie człowiek inaczej podchodzi do tematu, choć nadal uwielbia się programy, skecze, spektakle to jednak jest to zupełnie co innego niż bycie tylko widzem i troszeczkę zmienia się punkt widzenia, więcej się wie, inaczej się ocenia różne sprawy.
Podsumowując sama zostałam ze sklepikiem do poniedziałku i zazdrość mnie zrzera bo oni sobie będa na Ryjku
- choć wiem, że jak się pracuje, a nie jedzie jako widz, to jest zupełnie inna bajka - czesto jest tak że musi się zapitalać od 8 do 24, prawie bez przerwy, nawet się nie ma możliwości obejrzenia spektaklu.
I najważniejsze - Arti - zdrowiej chopie