..W tamtej nie mogło się wszystko zmieścic...
Z życia trzeba czerpac jak najwięcej. - Pomyślała Katie, patrząc na małą dziewczynkę goniącą szczeniaczka retrievera.
Łza pełna bólu spłynęła jej po policzku. Straciła poczucie czasu. Godzina z minutami. Policja przyjechała z wynikami?
Czas ruszac do domu.
...
- Jak to wyniki nic nie wykazały?! - z goryczą patrzyła na tłustego policjanta.
-Niech pani wybaczy, ale okazało się, że to sztuczny włos. - prychnął.
-Że taki? ... co? ..niemożliwe. - plątał jej się język. Jej wszystkie przemyślenia na temat Jennifer uległy samozniszczeniu.
-Peruka. Niech pani wybaczy, muszę jechac na komisariat. Miłego dnia. - Pospiesznie wyszedł z domu, trzymając pączka w pulchnej dłoni.
Matka zaskoczonej córki milczała.Stała jak słup soli, zapatrzona w postac córki, podpierającą ścianę.
Jak zwykle. Zawsze milczała.
Czy to była śmierc ukochanego chomika. Stracony chłopak w podstawówce.
Nawet teraz miała czelnosc zachowac spokój. Nigdy jej nie pocieszała.
Nie starała się jej zrozumiec. Nie potrafiła? nie była w stanie zakodowac sobie w głowie,
że własne dzieci trzeba podtrzymywac na duchu. Dac im poczucie bezpieczeństwa.
Niestety Kate mogła liczyc tylko na ojca. I teraz gdy go najbardziej potrzebowała, to on siedzi przed biurkiem,
i snuje trudne prace domowe, nieświadomy niczego. Nawet nie zadzwonił. Nie odezwał się.
Gdzie jest Bonnie? Wyjechała z koleżanką do Paryża. No tak. Zachciało się jej wieży Eiffla.
Osamotniona Katie, wyszła z domu. Znowu została sama. Tak jak wtedy, gdy Jerry'ego wsiąknęło na parę dni do Missy Seppy na rutynowe badanie chorego serca.
Czemu wtedy nie pojechała z nim? Głowiła się. Czemu zostawiła ukochanego w potrzebie?
Przechodziła właśnie obok domu Crowford'ów.
Dzisiaj nawet Tom, nie będzie w stanie jej rozbawic.
Czy powinna isc do Sarah, i powiedziec jej o tym co ją trapi?
Wyniki i tak zna. Lecz to co siedzi mi w głowie nie pomoże samotnoc.
Wygadac się? Przecież Sarah, to wredne babsko, myślące o własnej dupie.-przyszło na myśl Kate.
Poszła w drugą stronę, omijając beżowy dom, niegdyś często odwiedzany przez jej osobę.
Dzisiaj tylko pozostało jej się upic. Lecz resztki godnosci pozwoliły jej na szloch w poduszkę.
Po kolejnej dawce łez, spojrzała w lustro.
Długie, kasztanowe włosy wykręcone są na różne strony.
Cera zbladła do tego stopnia, że mogłaby stac koło ściany i udawac że jej nie ma.
Co się wyróżnia z tych podkrążonych, wysuszonych oczu? Ich wyrazisty, piwny kolor. I gdzieś tam głęboko, iskiereczka nadzieji.
Policzki zapadnięte. Zmęczenie błyszczy na kilometr. Dzięki bogu, że jeszcze nie zemdlała z wyczerpania.
Brzuch daje kolejne znaki, domagającego się pokarmu.
Wysuszone na wiór usta. Gdzie podziała się ta seksowna dwudziestosześciolatka?
Gdy jej twarz biła po oczach innych, tym nieskazitelnie szczęśliwym uśmiechem.
Jej każdy ruch powodował palpitacje serca u nie jednego przechodniego faceta.
Teraz to wszystko wyparowało. Jerry zabrał jej życie.
Ona powoli odchodzi z tego świata. Zapatrzona.. woła o pomstę do nieba.
Rękę podaje jej, nie kto inny jak ...
dowiecie się w następnej części ;))
Ness ;))