#medgirl 

Cóż, rzadko tu wracam, ale kiedy wracam, sięgam pamięcią wstecz. A dziś jest dzień kiedy ta moja głowa nie myśli o jutrze, tylko o wczoraj i rozpamiętuje te dni, które minęły bezpowrotnie.

A minął właśnie najlepszy rok w moim życiu. Najlepszy, dzięki miłości, najlepszy dzięki nawróceniu, zmianie, czy jakkolwiek by to nazwać. Najlepszy, bo nie samotny, najlepszy, bo przepełniony miłością.

Nie myślałam o tym, żeby tu cokolwiek napisać, ale teraz mam łzy w oczach. Chyba się starzeję i mięknę :P Tak bardzo wiele ten rok zmienił w moim życiu, tak wiele uśmiechu i łez radości w nim było, tak wiele się udało. Przede wszystkim człowiek nie powinien przez życie iść samemu, bo w parze jest o wiele raźniej i wszystko jest miliard razy prostsze. Razem nie ma takiej przeszkody, która nie byłaby do pokonania. To właśnie się zmieniło, coś pękło, coś pozwala mi myśleć pozytywnie. Coś = miłość.

Miałam ambitne plany, żeby dziś w pełni dzień wykorzystać na naukę, ale wykorzystałam go na naładowanie akumulatorów i rozmyślania :)

Nasz wczorajszy sylwestrowy wieczór na kanapie w domu uświadomił mi jak wiele może znaczyć dla mnie druga osoba, jak wiele można jej zawdzięczać, jak wiele może od niej zależeć, jak wiele drugiemu człowiekowi mogę dać ja i jak bardzo mogę być potrzebna.

Jedyne co mogę powiedzieć na koniec to skromne DZIĘKUJĘ. Nic lepszego nie wymyślę :) :*

Nowy Rok rozpoczynamy nowym życiem - urodził mi się chrześniak, co też skłoniło mnie do powrotu myślami, jak ja i Marta byłyśmy małymi brzdącami spędzającymi wakacje u babci i że to było tak na prawdę niedawno, a teraz ona sama rodzi swojego syna.

I spieszmy się kochać ludzi, bo niestety tak szybko odchodzą, a tego niestety nie da się przewidzieć...