Od poniedziałku jestem chora. Znów zatkane zatoki, kaszel, gorączka i ból głowy. Najgorzej było w środę, bo miałam pracę od 7:30 do 13:30, a potem jeszcze zastępstwo za koleżankę ze świetlicy i byłam do 17:00. W autobusie wracając myślałam, że zwymiotuję z bólu. W czwartek szłam na 6:30 do pracy i też miałam mega problem żeby wstać tak wcześnie, tym bardziej, że zatkane zatoki nie pozwalały mi za bardzo spać. Na szczęście dzieci nie było dużo więc jakoś poszło. Potem na basen i udało się załatwić na dzisiaj zastępstwa za mnie, więc poszłam do lekarza.
Dostałam atybiotyk, jakiś areozol do nosa na bazie sterydów, ziołewe tabletki, które już kiedyś stosowałam i osłonowy lek [przy stosowaniu antybiotyku. Mam też L4 na tydzień.
Żywię się kaszkami dla dzieci, bo i tak nic nie czuję, a nie chce mi się nic gryźć.
Ale mam dużo książek do czytania i zapas chusteczek higienicznych więc nie będę się nudzić w domku :)
-
W poniedziałek przyjechała nasz narożnik. Jest bardzo wygodny i duży :) Wreszcie można się porządnie wyciągnąć i wyspać. Jedyny minus to obicie boków z materiału skóropodobnego, bo koty to drapią i zostają brzydkie ślady, ale cóż. Majątku nie wydaliśmy na tą kanapę więc nie będę marudzić.
Na razie mamy w pokoju jeszcze stary tapczan, bo nie było kiedy go wywieźć na gratowisko, a nie było opcji aby firma u której zamiawialiśmy zabrała starą kanapę.