Nie boję się ludzi
Od bardzo dawna noc nie lśniła tak jasno.
Nie pamiętam,
kiedy ostatnio szukałam
twoich zasępionych myśli.
Wiem przecież jedno: świt
wzejdzie, zanim umilkną gwiazdy,
zanim odszukam drogę
powrotną do czasu, zbyt leniwego.
Odejdą smutne słowa, poczęte
pieczołowicie w kolejności
chronologicznej, porzucone na pastwę
chwili, wbrew życzeniom jutra.
Pozostało tutaj
jedno istnienie, dość krnąbrne:
niepewność przyszłości, ubogość
domku z kart.
Obiecam czystość łzy, rozkosz intencji.
Objawi się nam
ta sama wybitna sztuka,
którą odgrywałeś za czasów snu;
czeluść rozpostrze serce,
aby schwytać tych,
którzy urodzili się za późno.
Tak usilnie pragnęłam, aby bezmiar ciała
kolidował z lustrem - tam szukasz
czegoś jeszcze.
Nic nie rozumiem z tej modlitwy;
jesteś pewna, że zadedykowałaś ją
odpowiedniej osobie?
A może to litość odszukała cię pośród
martwych spojrzeń w siebie?
Nie boję się światła. Nie boję się ludzi.
Samotność, choć wyśniona, usiłuje
dostać się do duszy.
Zatańczę, choć wykradziono parkiet.
To tylko niedokończona łza.
Tylko obserwowani przez użytkownika zagubioneepitafium
mogą komentować na tym fotoblogu.
30 CZERWCA 2024
30 CZERWCA 2024
30 CZERWCA 2024
30 CZERWCA 2024
30 CZERWCA 2024
30 CZERWCA 2024
30 CZERWCA 2024
30 CZERWCA 2024
Wszystkie wpisy