NOTHING WORTH HAVING COME EASY 

Sie porobilo moi drodzy. Troche mnie tutaj nie bylo i nie mam pojecia od czego zaczac... zaczne od tego, ze powrocilam! Duzo sie u mnie pozmienialo, z takich wielkich zmian to zaliczylam przeprowadzke. W sumie nawet dwie. Najpierw od dziadkow do mojej mamy, a pozniej na swoje. No i mieszkam tutaj ze swoim chlopakiem, tym samym o ktorym pisalam w poprzednim wpisie, ze to juz koniec. Panikara ze mnie troche. Mieszkamy razem juz ponad dwa miesiace i mamy sie dobrze. Moze to troche dziwne i zabawne jednoczesnie, ale zamieszkalismy razem po tygodniu zwiazku. Moze to szybko, ale ani troche nie zalujemy tej decyzji. Rzucilam sie na gleboka wode bo nie dosc ze nie mam pracy, nie mam swoich dochodow, nie potrafie gotowac i nienawidze czynnosci domowych- zawsze ktos wykonywal je za mnie. W te dwa miesiace zaliczylam przyspieszony kurs gotowania z wujkiem google i musze wam sie pochwalic ze idzie mi rewelacyjnie! To ogromne osiagniecie dla mnie.

No ale nic, wracam do konkretow. Od jakiegos czasu z moim chlopakiem postanowilismy wziac sie za siebie i poszlismy na silownie. Od momentu mojej choroby tez zmniejszyl mi sie zoladek i przyznam ze trzymam sie diety.
Podsumowujac cwicze i jem zdrowo. Zaczynalam z waga blisko 69, ale to bylo przed okresem i w sumie jak na wadze pewnego dnia zobaczylam 70kg to myslalam ze zejde na zawal. Powiedzmy ze moja waga poczatkowa to ta sprzed dwoch dni, ktora wynosila 67,5kg bo wtedy sie zmierzylam. Dzis juz jest. 66,1kg co mnie cholernie cieszy!
Bede tutaj od czasu do czasu monitorowac moje postepy. Jest mi troche ciezko bo jeszcze nie podlaczylismy internetu ani kablowki i jedyny moj kontakt ze swiatem udostepnia mi telefon.