Witam wszystkich, zarówno stałych odwiedzających, jak i tych nowych :).
Oj, przyznaję, że sporo czasu minęło, odkąd ostatnio cokolwiek tutaj zamieściłam. Nie mogę narzekać na brak czasu, bo można powiedzieć, że nadal mam go niemało, ale ostatnio po prostu zupełnie nie miałam ochoty ani na robienie zdjęć, ani na tworzenie jakichś esów floresów. Zresztą, tak z innej beczki- dzisiaj zupełnie nieartystycznie Was witam gniotem pstrykniętym na balkonie ;). Wybaczycie?
Ostatnio w moim życiu sporo się działo; dostałam pierwszą wypłatę za projekt dla Bloomsbury i muszę przyznać, że jest to dla mnie spora satysfakcja. List z czekiem przywędrował do mnie aż z nowojorskiej Piątej Alei :). Nie pytajcie się mnie co zrobiłam z pieniędzmi, bo to już wyższa szkoła jazdy ;), ale przyznaję tylko bez bicia i owijania w bawełnę, że i tym razem nie zakupiłam nowego sprzętu. Miłam zupełnie inne priorytety.
Generalnie wszyscy zdrowi ;); Ja, dzięki bogu, nie mam jakichś większych problemów, aczkolwiek ostatnio przez pracę miałam sporo nerwów. Nic groźnego, na szczęście. Póki co...
Reksio jest już niespełna 7-miesięcznym gentlemenem, choć dość ciężko to słowo przechodzi mi zarówno przez gardło, jak i klawiaturę... ;). Nasz maluch mężnieje; od jakichś dwóch dni podnosi nogę przy siusianiu i można powiedzieć, że dość pokaźnie na spacerach znaczy teren. Dodatkowo, jak możecie się domyślić, budzi się w nim chęć krycia ;) i ruchy frykcyjne wykonywane na moich i Bartka kończynach przy każdej okazji stały się nieznośną codziennością ;>. Z takich mniej zabawnych niusów dodam, że przechodzi okres buntu (każdy szczeniak to ma, unfortunately...), a to oznacza, że ogłuchł na każdą komendę i de facto doszedł do wniosku, że nie chce mu się być wobec nas posłusznym. Warczy, szczeka, podlewa meble :/... To na szczęście nie potrwa długo- we wtorek malec ma już umówioną wizytę u weterynarza na zabieg kastracji. To niestety konieczne nie tylko ze względu na to, ze staje się kapryśnym samcem, ale przede wszystkim na to, że bidulek cierpi na wnętrostwo, a jako że wiąże się to z ryzykiem zachorowania na raka, należy jak najszybciej poddać go operacji.
Dzisiaj, tak nawiasem pisząc, był z nami na zakupach w sklepie zoologicznym, gdzie pracuje pewna przemiła pani, która na jego punkcie ma absolutną obsesję ;). Każda taka wizyta z Reksiem staje się dla młodego opłacalna: pani obsypuje go darmowym żarciem, za które inni klienci muszą płacić ;). Warto mieć ładnego pieska, hm? :D
Drugim nawiasem pisząc ;), to tego psa po prostu energia rozpiera; nic nie jest w stanie go zmęczyć. 5 kg małego futerka, a tyle energii! : ) Moim skromnym zdaniem, mógłby spokojnie konkurować z Malamute bądź Husky, jeśli o zapasy tejże chodzi. Zarówno tamte psy, jak i terriery, potrzebują non stop świeżego powietrza i wybiegu, w przeciwnym razie czują się tłamszone i nieszczęśliwe. I absolutnie nie da się z nich zrobić lwów kanapowych ;).
Kończę ten nudny wywód. Prawdopodobnie znów zasiądę albo do Splinter Cell Conviction, albo postrzelam w Resident Evil 5 ;).
Pozdrawiam :)