Witam wszystkich tych, którzy już dawno obrazili się na mnie za tak nieodpowiedzialne i niesumienne traktowanie photobloga ;). Ostatnio naprawdę nie miałam ani weny, ani czasu na pisanie, ale jest tego jedna wielka, wspaniała strona. Inaczej, czas może i miałam, ale z racji tego, że stres nieco pożerał mi szare komórki, uciekałam w rozrywkę mieszczącą się z dala od komputera.
Szczerze pisząc, jest to dla mnie szczególny czas. Czekałam na tę chwilę od bardzo dawna i można powiedzieć, że to właśnie czekanie plus długie stanie na niewiadomej, były warte absolutnie wszystkiego. W tym tygodniu zaczynam oficjalnie nową pracę. Jestem bardzo zestresowana i jednocześnie bardzo szczęśliwa. Znalazłam dokładnie to, czego szukałam. Spokojna, lekka i dobrze płatna praca (nie to, co ostatnia, w której traktowano mnie z poważaniem godnym ścierwa przez współpracownice). W sam raz dla kobiety. Fakt faktem boję się nieco, bo zostałam wyrzucona na głęboką wodę- nie mam absolutnie żadnego doświadczenia, ale życie w Irlandii nauczyło mnie, że jeśli są chęci, to umiejętności przychodzą same. Zatem, kochani, fingers crossed, bo nie mam pojęcia, co się niebawem wydarzy ;). Na razie nie będę pisać, co to za praca- ot, po prostu nie chcę zapeszać. Jeśli jednak dobrze będzie mi się wiodło, z pewnością napiszę więcej. Mogę tylko dodać, że jest to praca jak każda inna i dodatkowo bardzo popularna ;). I nie, nie mam na myśli najstarszego zawodu świata ;))). Jedno jednak jest bardzo pocieszające- nie będę jedyną niedoświadczoną osobą; Nawet mój szefuńcio nic nie wie o tego typu pracy ;). To jego pierwszy biznes. Niemniej, wszystko zapowiada się dobrze. Nie chcę, jak już napisałam wcześniej, zapeszać, ale skoro życie akurat teraz, czyli rozkwitającą wiosną dało mi szansę, nie mam zamiaru jej w żaden sposób zaprzepaścić. Zaczynam nowe życie.
P.S- Zdjęcie w stylu lat 60-tych, inspirowane zdjęciami Brigitte Bardot :)