Did you miss me? :)
Zdaję sobie sprawę z tego, jak wiele czasu minęło, odkąd ostatnio cokolwiek tu wstawiałam i cokolwiek pisałam. Przepraszam zainteresowanych moim blogiem za dłuższą absencję i z uśmiechem zapewniam, że nie ma się o co martwić- na wszystkie wiadomości odpowiem niebawem, obiecuję!
Tymczasem powiem Wam, że powodem moich ostatnich przerw w pisaniu, było zajmowanie się rzeczami mniej rozwojowymi pod względem intelektualnym ;), a mianowicie namiętne granie w Resident Evil 5 przez sieć; gry, której wcześniej w tej konfiguracji jeszcze nie widziałam. Zabawa przednia- świadomość, że moim partnerem nie jest zaprogramowana postać, a po prostu prawdziwa osoba z krwi i kości z drugiego końca świata (albo i bliżej), dodaje takiego kopa adrenaliny, że głowa mała :). Nawiasem pisząc- niestety albo i stety, jestem RE5 addict i nie wstydzę się do tego przyznać... ;>. Zawsze marzyłam o tym, aby wspólnie z kimś (nie licząc w tym momencie mojego mężczyzny, bo z nim RE5 przeorałam już do ostatku ;) ) strzelać do zombiaków i jeszcze czerpać z tego tak piramidalną frajdę ;))).
A propos grania w gry komputerowe/na konsolę etc. Byłam, szczerze pisząc, wielce zdziwiona, gdy mój własny facet, po wcześniejszej rozmowie ze swoimi kolegami z pracy, przekazał mi wiadomość w tytule: wszyscy są zaskoczeni, że ty grasz ze mną w gry. Oni mówią, że ich kobiety nie znoszą gier i że to błogosławieństwo być z kimś, kto akurat pod tym względem faceta nie ogranicza. Może i zdawałam sobie sprawę z tego, że generalnie kobiety nie bywają chętne do wspólnego grania na PC/konsoli, ale ja zdecydowanie do tych kobiet nie należę (wręcz przeciwnie- nie wiem, jak można nie lubić grać!). Odkąd dostałam komputer, a był to rok bodajże '97, nie wyobrażam sobie, aby ten miał służyć li i jedynie do korzystania z Internetu. W pale nawet taka wizja mi się nie mieści ;). Jak pewnie sami wiecie, mój narzeczony (i tym samym niedaleki już mąż) jest ode mnie sporo lat starszy, a jednak nadal- siadając ze mną wspólnie do gier- miewa prześwity dziecięcego zachowania ;). Cieszy się jak dziecko, gdy proponuję mu wspólną eksplorację residentowych lokacji i vice versa.
Ktoś mi kiedyś powiedział (a był to prawdopodobnie mój Tata), że z gier komputerowych z czasem się wyrasta. No, cóż... Ja mam już 21 lat i tutaj mogę grubo podkreślić, że nie czuję nawet, by ten okres się zbliżał. No, może aktualnie ciągnie mnie tylko do wybranych pozycji, ale są one na tyle kultowe, że dopuszczę się każdego poświęcenia, byleby dokopać się do płyty i pada ;). W międzyczasie włączam także gry przygodowe na PC- teraz męczę Art Of Murder- Karty Przeznaczenia. Jak widzicie, lubię i postrzelać, i pomóżdżyć. Karwia, dochodzę jednak do wniosku, że te "głupie gry" jednak w jakiś sposób człowieka rozwijają. Przynajmniej uodparniają na strach albo, w przypadku przygodowych, uczą logicznego myślenia.
A tak poza tym co u mnie? Podpisałam kontrakt z Bloomsbury US (nareszcie! :) ) i niebawem otrzymam swoją pierwszą wypłatę za coś, co po prostu kocham robić. Szczegóły zdradzę niebawem. A zainteresowanych moim psiakiem powiem, że mały rośnie jak na drożdżach, co oznacza także kształtowanie tego... wrrr... wstrętnego, władczego jack russellowego charakterku... Czasami jest nieznośny, ale chwila takich jak ta, czyli leżę sobie słodko na kolankach pani, podczas gdy ona pisze notkę na photobloga, skutecznie oczyszcza mnie z negatywnych spostrzeżeń na jego temat ;).
Życzę pięknej niedzieli, kochani :)