pierwsza nauczka dzisiejszego dnia:
nigdy nikomu więcej nie ufaj.
marzenia o kimś bliskimi mimo kilometrów.
legły w gruzach, wszystkie.
cudownie jest czuć że jesteś na zawołanie.
na każdy problem masz być lekarstwem.
na każdy krzyk i płacz ciepłą husteczką.
a codziennie niknąć w gąszczu rozmów.
boli mnie tak strasznie ludzka obłuda.
chociaż ponoć sama jestem obłudnikiem.
ufałam, chciałam nawet kochać mocno.
a dostaje mi się za to w dupę codziennie.
nie wiecie o mnie nic, ani najmniejszej części.
ale i tak macie swoje racje, gadacie jak najęci.
wcale żadne zdanie nie wbija mi igieł w serce.
w ogóle, przecież jestem tak chujowa, ze po co.
forever alone stało sie prawdą i zamieszkało ze mną.
tylko krzywe skośne oczka patrzą na mnie codzienie.
znają ten ból skrywany bardzo głęboko na dnie.
z zewnątrz jestem fajna. cudownie urocza ponoć.
wewnątrz mam chaos którego nie da się ogarnąć.,
gubię się sama w sobie, nie wiem kim jestem.
kim powinnam, kim chcę być, nic o sobie nie wiem.
wlewam w siebie wiecej żalu i budzę nienawiść.
chcę obok ciepłego człowieka, ale nie chcę ufać.
za wiele.
mam zbyt miękką skorupkę na sobie by przetrwać ten hejt.
jedno stuknięcie z zewnątrz i łamię się w sobie.
ale nie, nadal będę twardo udawać że wszystko dobrze.
jeszcze musiałam dzisiaj spotkać człowieka, którego nienawidzę najbardziej...