Pierwsza część: http://www.photoblog.pl/xopissssyx/116997454/34-opowiadanie-cz-1.html
____________________________________________________________________________________________________________
Obudziła się przemoknięta i zmarźnięta w przyczepie samochodowej. Na miejscu kierowcy siedział mężczyzna, który ją porwał.
Monika szybko rozejrzała się dookoła i zawuażyła lekko uchylone drzwi, które przy większych pagórkach na drodze otwierały się całkowicie.
'Kto mu dał do cholery prawojazy?!' wrzeszczała przerażona w duchu.
Nie rozmyślała długo nad planem działań. Po prostu poturlała się pod same drzwi i oparła się o nie lekko, szukając czegoś, co rozciełoby sznur, który uniemożliwiał jej ruchy rąk. Dalszą część załatwił kierowca.
Samochód podskoczył, drzwi się otworzyły, a Monika wypadła przez nie prosto na kamienie leżące na ścieżce w lesie. Ramię bolało ją nieubłagalnie, ale zaraz o tym zapomniała. Nagle poczuła jak ktoś do niej podchodzi.
- Coś zgubiłeś, tępy chuju!- wrzasnął do kierowcy dobrze jej znany głos. Ale kto to był? W myślach kłębiło się tyle myśli nie do ogarnięcia...
'Jaki chuju? Gdzie ja jestem? Kim on jest? Czyj to głos? Czy jestem już bezpieczna?'.
- Nie twoja sprawa smarkaczu!- wrzasnął porywacz.
Najwyraźniej chłopakowi nie spodobała się riposta. Chłopak obrócił Monikę tak, by móc zobaczyć jej twarz. 'Co do cholery?!' pomyślała.
-Kuba?- szepnęła.
Kuba, jej były chłopak, z którym zerwała niecały miesiąc temu rzucił się z pięściami na mężczyzne idącym w ich kierunku.
'Popiepszyło go?!'
Monika kątem oka dostrzegła mężczyzne leżącego na ziemie i Kubę rozmawiającego przez telefon poddenerwowanym głosem.
Obudziła się w szpitalu, podłączona do kroplówki, z gipsem na lewej ręce i zabandarzowaną prawą rękę. Koło niej, na krześle, siedział Kuba. Martwił się o nią.
- Jak się czujesz?-zapytał niepewnie.
- Nie pamiętam, żeby aż tak bolało.- szepnęła zerkając na ramię.
W tym momęcie Kuba nie wytrzymał.
- Nie pamiętasz?! Ciesz się, że w ogóle co kolwiek pamiętasz! Byłaś tak najebana, że dziwiłem się, że nie śpisz!- wrzasnął wstając.
- Przymknij się!- syknęła.- Łeb mnie boli!
- Co ty w ogóle tam robiłaś?!
- Wracałam.
- Z tym zboczeńcem?!
- Już mówiłam, żebyś się nie darł!- wrzasnęła ochrypniętym głosem. Chłopak usiadł spowrotem, chowając twarz w zabandarzowanych dłoniach.- Co ci?
- Co?- zapytał zdezorientowany.
Ruchem głowy wskazała bandarze, które były już trochę brudne.
- Faet miał cegłe zamiast mordy.- zażartował.
'Pobił porywacza i jeszcze sobie żartuje?!' pomyślała.
- Po co tam polazłaś?- zapytał poważnie, obserwując mimikę twarzy Moniki.
- Nie musisz nic wiedzieć.
- Kurwa! Pomogłem ci!
- Nie prosiłam to! Trzeba mnie było tam zostawić!- wrzasnęła na Kubę, któremu aż oczy pociemniały.
- Chyba właśnie tak powinienem zrobić.- szepnął i wyszedł.
Monika patrzyła na drzwi, które zamknęły się z wielkim hukie, z tlącymi się łzami w oczach. Nie płakała, gdy zostawiał ją dla innej, ale teraz nie mogła nic na to poradzić.
Miała wyrzuty sumienia, że na niego nawrzeszczała.
Chciała za nim poiedz i schować się w jego ramionach.
Niestety gips, kroplówka i kolejni goście uniemożliwiali jej tego typu pomysły...