Nie zawaliłam.
Zaczyna robić mi się zimno, chodzę w bluzie i wełnianych grubych skarpetach na nogach, włosy mi wypadają coraz bardziej, robi mi się słabo i cierpię na bezsenność. Już od dłuższego czasu. Zanim założyłam bloga, pare miesięcy temu, ważyłam 62 kg. Spadłam do 50kg. Chcę zbić więcej niż te 12 do tej pory... Muszę, muszę żeby zacząć patrzeć w lustro i powiedzieć sobie 'jesteś piękna'. Chociaż, nie oszukujmy się, tak nigdy nie będzie.
Bilans
śniadanie
kanapka z plasterkiem pomidora i polędwicy sopockiej
obiad
dwa gotowane małe ziemniaki i odrobina fasolki zielonej
kolacja
standardowo - nic.
W kółko latam i zapijam głód, woda z cytryną, woda, herbata, oby tylko nie myśleć.
Wieczorem brzuszki.
Jedzenie mnie prześladuje. moja babcia dziś we mnie wpychała wielkie śniadanie, tzn, próbowała. Mój miś przyszedł i zjadł resztę kanapek a ja zostałam na jednej. Cieszę się, że stara się mnie wspierać i motywować, chce nawet ze mną ćwiczyć... Ale nie wiem, czy chcę go mieszać i wprowadzać dokładnie w mój mały chory świat, w którym wszystko musi być idealne. On sam jest tak przeraźliwie chudy...Zazdroszczę mu, cholera, zazdroszczę. Bardzo irytuje mnie to, że on może jeść bez końca i nadal jest chudy ! Nic, nie tyje. Czemu ja tak nie mogę mieć? To nie sprawiedliwe.
Tak ogólnie, zbliżają się jego urodziny, i nie wiem co mu kupić, jakieś pomysły? Była bym bardzo wdzięczna :*