piszę.. a właściwie, to daję życie słowom, którę eterem spowite snują senne marzenia o utkwieniu w pamięci, o istnieniu. Nie krótkim jak życie lecz nieśmiertelnym. Zastanawiam się czym jest szczerość, jeżeli nie prawdą. Bo prawda sama w sobie jest szczerością. Czy wówczas bycie szczerym, to mówienie prawdy? Mówiono mi, że jestem szczera, teraz zastanawiam się czy nie powinnam czuć się obrażona. Nie chce być utożsamiana z teraźniejszymi szczeromówcami. Szczerość, to mówienie "prawdy", która niekoniecznie jest zgodna z rzeczywistością, a ma na celu znieważyć doznających tę, jakby się wydawało, cnotę. Szczerość, termin którego geneza nie odnajduje odpowiednika w tych czasach. Szczerość jest po prostu modnym słowem. Archaiczną szczerością cechuje się ja, ale nie nadałam sobie sama tego przywileju, nadają mi go inni. Szczerością nie powinno się obrażać, nie powinno się mówić za dużo, szczerość to nic jak odpowiadana prawda, na zadawane nam pytanie.
A miłość, no cóż, nie byłabym sobą gdybym każdego dnia nie potrafiła odnaleźć nową definicję, na ten tajemniczy stan umysłu. Miłość moją kocham, ze zwątpieniem i nieprzerwanie, stanowczo i niepewnie, boleśnie i pełnią szczęścia, umieram przy niej i umieram bez niej. Powtarzam te słowa, ale są bardzo prawdziwe, zwłasza w chwili gdy moja przestrzeń nie jest wypełniona jego pustą obecnością. Jak boli samo życie bez jego słów i spojrzeń. Przestaje mi zależeć.
...A może po prstu przestaje go kochać..