Welcome in my world... 

Jakiś czas temu ukończona kolejna stronka z kolorowanki emo.

Wczoraj i dziś było ciężko.

Wczoraj wolne zmarnowało się po części przez ramę do obrazu.

Dostałam w gratisie piękną grafikę kruków przy zakupie na necie. Byłam w Tedim. Wybrałam ramkę

za 32 zł i kabel do auta, aby móc łączyć z telefonem i słuchać z niego muzyki.

Wsiadłam do auta - kabel nie dzialał. Wróciłam do domu i spróbowałam na wierzy stereo.

Dalej nie działał.

Musiałam wkręcić wkręt, aby zawiesić ramę z obrazkiem. Miałam z tym spore problemy.

Ledwo udało mi się zawiesić po kilku próbach - ramka spadła i się rozbiła.

Próbowałam ją skleić i skręcić, ale za nim w świecie nie chciała się polączyć.

Było przed 16. Szybko wskoczyłam do auta i pojechałam po prawie identyczną do Action.

Ta nawet była ładniejsza, pleksa była zabezpieczona papierem i kosztowała 16 zł.

Echh, mam nauczkę, aby nie kupować więcej ramek w Tedim.

Aktualnie rama i obraz w środku prezentują się cudownie.

No, ale stracilam czas i pieniądze.

Na wieczór skaleczyłam się w palec i dziś cały dzień muszę nosić plaster, aby to, co

już sie zagoiło nie pękło i nie krwawiło.

Młody jest przeziębiony. Rano miał 38 stopni. Nie chciał jeść. 

Piękny dzień zleciał mi cały na siedzeniu w domu, bo nie było innego wyjścia.

Przypomniałam sobie jak to było zaraz po porodzie, gdy całe piękne lato w większości

byłam zmuszona przesiedzieć w domu.

W tej chwili młody dochodzi już do siebie, bo ma apetyt na frytki, które własnie zajada

a ja musiałam na chwilę wyjść do sypialni i zrobić sobie przerwę.

Tylko matki wiedzą jak ciężko bywa, gdy dziecko jest chore.