Pewne etapy mojego życia oddzieliłam grubą kreską zaczynając od nowa. Sądzę, że po wczorajszym dość ciekawym komentarzu anonima na wpis o rocznicy, nawiązującym do mojej poprzedniej relacji czas coś odpowiedzieć na to. Choć tamten czas zostawiłam już za sobą bardzo daleko i nie miałam do tego wracać, ani wyciągać spraw z tamtego czasu to jeśli jednak tak bardzo ciekawi pewną oczywistą osobę :)
Mam dość oczerniania mnie przez ostatnie dwa lata przez pryzmat zadbania o siebie i odpuszczenie życia bez przyszłości :)
"Poprzednik ", o którym mowa nigdy nie był "do rany przyłóż tylko ja nie potrafiłam docenić ".
Też wcale nie jest trudno pomylić troski, zazdrości i starań z toksycznością.
Była to osoba, która bardzo lubiła manipulować rzeczywistością. Doprowadzać do skrajności i udawać jak jest dobrze. Na wiele rzeczy sama dałam przyzwolenie nie reagując na pewne sygnały, jak wtedy gdy pierwszy raz po alkoholu zamachnął się na mnie, jak na to, że alkohol był zbyt często, że podrywał Moje koleżanki i w ich otoczeniu bardziej mnie traktował jak kumpelkę, niż je.
Miał bardzo lepkie łapki do kobiet. Osoba, która nie mogła się zdecydować między 3 osobami, z którymi sypiała spotykając się ze mną, aż wybrała mnie. Osoba, która zostawiła mnie samą w najgorszym momencie mojego życia po 15 minutach lecąc i kopiąc się po dupie w drodze do "przyjaciółki". Osoba, która będąc ze mną na moich urodzinach zakładała się z kumplem, który pierwszy zaliczy moją znajomą.
Osoba, która tak sprawnie potrafiła manipulować, że sama gubiłam się w rzeczywistości. Straciłam siebie na rzecz tej relacji, jak i zdrowie. Dając od siebie wszystko co mogłam. Byłam sama w tej relacji ze wszystkim. Na tyle osaczana, ale nie troską tylko ciągłymi pretensjami, że dusiłam się.
Słysząc przez rok, że mam się nie zbliżać bo jestem obrzydliwa, brzydzę go, gdy chorowałam. Gdy potrzebowałam pomocy po zabiegach musiałam radzić sobie sama.
Dawał przyzwolenie na wyśmiewanie i ciśniecie po mnie jego rodziny podśmiechując się przy tym i sam to robił przy mojej rodzinie. Wprost mówił i sugerował, że jestem gruba oraz nic z tym nie robię, a gdy zaczęło być widać to ciągłe pretensje i wybuchy zazdrości, bo sąsiad powiedział mi "cześć".
Wielokrotnie chcąc się pochwalić, opowiedzieć o czymś dostawałam miażdżenie, "zamknij się, teraz ja mówię" królowało w towarzystwie, gdy uważał się za mądrzejszego, choć wiele osób go prostowało, że przerywa mi. Robił z siebie ofiarę przedstawiając mnie w złym świetle. Gdy chciałam się rozwijać byłam ciągle negowana.
Częste agresywne rzucanie wszystkim rozwalając moje rzeczy, meble i zero wyrzutów sumienia, bo jest zły.
Mimo pełnej wierności nie było tego w drugą stronę, wciąż osądzana o zdrady. Kontrolowanie, sprawdzanie, a wręcz włamywanie mi się do telefonu, laptopa, gdy spałam nie mając podstaw.
Gdy prosiłam o terapię dla par po 4 latach, bo sami nie dajemy rady, a ja tak nie dam rady żyć to usłyszałam, że jak chcę to mogę sobie iść, ale on problemu z głową nie ma. Chciałam łapać się każdej deski ratunku. Nie mam sobie do zarzucenia braku walki oraz starań o tamtą relację, ale również nie żałuję oddzielenia tamtej części życia grubą krechą.
Ta relacja nie miała żadnych perspektyw, ambicji, ani planów.
Po czasie, gdy w końcu otrzeźwiałam zniszczona po całości postawiłam na koniec. Uciekałam do rodziców, do przyjaciółki, bywałam w mieszkaniu, które sama wynajęłam, gdy go nie było, ale w końcu musiałam walczyć o mieszkanie, które było na mojej głowie. Po pół roku walki i wielu nie przyjemnościach wyniosłam się odpuszczając, a wraz z tym odcinając 6 lat życia grubą kreską, by nie musieć wracać do tego .
Jeśli to jest troska, starania i bycie "do rany przyłóż" to żyjemy w różnych światach :)
Więcej wyciągać nie będę, a jeszcze sporo mogłabym.
I tak masz rację nie można być nigdy niczego pewnym w 100%, ale wiem czym jest miłość i poświęcenie.
Wiem na kim mogę teraz polegać. Gdzie wszystkie starania nie szły w eter, przyjaźń, która przerodziła się w silne uczucie, które zaowocowało narzeczeństwem. Gdzie jest docenienie i wsparcie w wielu aspektach życia, plany na przyszłość oraz budowanie wspólnie przyszłości. Ktoś kogo mogę być pewna i tego jak potoczy się nasz los. :)