Ostatnie dni w pracy wykończyły mnie na maxa.
Nadprogramowe godziny, instruktaże i szkolenia.
Na szczęście mam to już za sobą.
Po ciężkiej przeprawie od lekarza do lekarza, udało się ogarnąć wszystko.
W końcu udało się ogarnąć termin na zabieg.
Czas dochodzenia do siebie.
Poniedziałkowy zabieg był ciężkim czasem tym bardziej, że przy miejscowym znieczuleniu słyszy i częściowo czuje się całe cięcie ciała. Nożyce były dla mnie psychicznie najcięższą rzeczą to przetrawienia. 40 minut i 14 szwów do ściągnięcia za parę tygodni. Teraz antybiotyki, zmiany opatrunków i czekanie na pozbycie się szwów. Noce są najcięższe, przebudzenia, ból i niedosypianie.
Nie ma lekko.
Wiem, że z niczym nie jestem sama, bo mam przy sobie najważniejszą osobę. Choć nie jest łatwo to wiem, że mogę na Niego liczyć i pomoże jak tylko może oraz na parę osób troszczących się o Mój stan zdrowia dopytując codziennie jak daję radę i jak się czuję. Troska oraz wsparcie to sporo w tym czasie.
Dziękuję<3
Najważniejsze już za mną, teraz już tylko wrócić do funkcjonowania. Nie mogę się doczekać powrotu do treningów i pełnej aktywności :*
Dziękuję również wam za wsparcie w komentarzach pod ostatnim wpisem :*
Do następnego :*