https://www.youtube.com/watch?v=3SpG7C4vHZQ
Kiedy skończył, Klara zamrugała szybko rzęsami.
Rzadko ją całował z takim impetem i tak niespodziewanie. Od momentu, gdy dosłownie rzucił się na nią, mimo że wcześniej opierał sie, gdy to ona chciała go pocałować, to każdy kolejny pocałunek był dla Klary czymś pięknym i wymarzonym. I czasem miała wrażenie, że jakby ostatnim. Chciała nauczyć się doceniać je, jakby właśnie każdy z nich miałby być ostatnim.
Nie była pewna na jakim poziomie stoi ich relacja i czy można to już nazwać związkiem. Spotykali się często, spędzali mnóstwo czasu ze sobą, ale Klara ku swojemu niezadowoleniu sama była przekonana, że bez jego słowa na ten temat, słowo "związek" nie jest dobrym określeniem. De facto spełniło się marzenie - Kacper poświęcał jej swój czas, nazywał swoją przyjaciółką, w dodatku ona traktowała równie poważnie co kiedyś. Teraz, gdy "został jej kolegą" oczekiwała czegoś więcej. Tego się spodziewała. Chciała się z nim zaprzyjaźnić, ale wiedziała, że z biegiem czasu się w nim tak zakocha, że nie będzie oczekiwać niczego innego, jak bycia z nim.
Nie chciała też naciskać na niego, bo w gruncie rzeczy stan faktyczny tego ,co już jest, był jak najbardziej jej odpowiadający. Gdyby spytała, mógł by zaprzeczyć, mógłby stwierdzić, że za dużo sobie pozwala lub wyobraża, co jednocześnie przekreśliłoby wszystkie jej nadzieje i marzenia, sprawiając tym samym ból
Jednak z drugiej strony to, co powiedział do jej ojca, podczas tej feralnej kłótni, mąciło Klarze w głowie. Przecież nie mógłby powiedzieć tego na złość jemu. Nie jest taki... Zaraz. A może jest?
Postanowiła poruszyć ten temat z nim dzisiaj, teraz zaraz, mając gdzieś wcześniejsze obawy. Postanowiła tak, bo przecież lepsza brutalna prawda, niż słodkie kłamstewko. Prawda zawsze wyjdzie na jaw, a jeśli jest zbyt długo ukrywana, rani mocniej, mniej więcej tyle, ile z premedytacją była ukrywana.
Zaskoczona, pokiwała głową, wracając z rozmyślań.
- Ten smak przewyższa truskawki, nie wiem, czy wiesz. O... teraz już wiesz. - zaznaczył Kacper i sam sięgnął po truskawkę. Otworzył jednocześnie kubeczek z kremem śmietankowym i zamoczył owoc, by następnie pożreć go jak mały wilczek.
Czując kawałki truskawki na zębach, przesunął po nich językiem i uśmiechnął się do dziewczyny szelmowsko.
- Ja... - zaczęła Klara zbita z tropu.
- Nie wiesz co powiedzieć. Założyłem, że będę cię dzisiaj zaskakiwał na wszelkie sposoby. - odrzekł, uciekając wzrokiem na chwilę.
- Już się boję... - powiedziała pełna obaw. Przeczesała dłonią włosy i próbowała sklecić słowa. Zagryzła dolną wargę i skrzywiła się.
- Coś nie tak? - zainteresował się Kacper. Jego wzrok świdrował ją. On sam poczuł się jakoś dziwnie, jakby zgadywał jej uczucia.
- Ja w zasadzie nie wiem jak to powiedzieć... Zapytać... ja...
- To nie pytaj. - uciął krótko. - Ktoś mądry kiedyś powiedział, że milczenie przynosi wiele odpowiedzi. Spróbuj, a może to prawda.
- Nawet nie wiesz o co chodzi... - powiedziała niepewnie, jakby podejrzewała, że się czegoś domyśla.
- Hej, posłuchaj! - powiedział spokojnie, łapiąc ją za dłonie. - Zróbmy sobie dzisiaj dzień bez pytań, dziwnych zachowań, bez interpretacji tego co się dzieje, taki dzień, gdzie możemy pozwolić sobie na jakieś rzeczy, które nie robimy codziennie. Okej?
- Okej.
- A teraz jedz. Gdy zjesz, pokażę ci coś, co warte jest zobaczenia. - obiecał, uśmiechając się.
Klara pokiwała głową z uśmiechem. Może dobrze się stało, że tak to rozegrał. A może on sam boi się przyznać do uczuć? Albo... NIE! - pomyślała. Dzień bez pytania to dzisiaj. Zero pytań, zero interpretacji.
- Po co jeść i czekać? Pakuj to wszystko i chodźmy teraz! - odparła z radością.
Kacper zbity trochę z tropu, w końcu przyznał jej rację. Ogarnęli wszystko i spakowali do koszyka.
- Znowu muszę przedzierać się przez ten busz? - spytała dziewczyna, gdy podniosła się z koca, tak by Kacper mógł go poskładać i z powrotem włożyć do koszyka.
- Pójdziemy na skróty. - powiedział zawadiacko. Zwinął koc w rulon i włożył niedbale do koszyka. - Chodź. - powiedział, wyciągając do niej rękę. Klara złapała mocno jego dłoń. - Idź za mną i nie puszczaj. - polecił. Miała przed sobą widok, jak moda na zdjęcia, które panoszą się w internecie. Idący chłopak trzymający rękę dziewczyny, jego plecy i dwie splecione dłonie.
- Dobrze, tatusiu. - odparła Klara ironicznie. Kacper odwrócił się i parsknął śmiechem.
- Kiepska aluzja, rudziku. Szczególnie po ostatnich naszych wspólnych... przeżyciach. - odparł z uśmiechem i ruszył naprzód.
Klara zadowolona ze swojej uwagi, poszła za nim, nie puszczając jego dłoni.
Szli w milczeniu dosłownie przez chwilę, przez nie tak gęste zarośla, gdy trafili na leśną ścieżkę.
- Dokąd idziemy? - spytała Klara, gdy szli trawiastym szlakiem.
- Do wyjścia stąd. - odpowiedział.
- Już koniec? Przecież...
- Nie powiedziałem, że to koniec. - uśmiechnął się.
- Co ty znowu kombinujesz? - spytała.
- Zobaczysz, będziesz zachwycona. - obiecał.
Szli dosyć krótko przez leśne ścieżki, a gdy w końcu się skończyły, wkroczyli na brukowany chodnik prowadzący na niskie wzgórze, porośnięte niskimi krzakami i roślinami. U szczytu wzgórza stał stary dworek, niewielkich rozmarów, o brązowych okiennicach, z czystami szybami, pokryty białym tynkiem i brunatną dachówką. Wokół niego rosły wielkie, grube drzewa, których konary były zawieszone nad niskim płotkiem wokół niego. Żeby wejść na ten teraz wystarczyło popchnąć furtkę. Wszędzie rosły dziko krzewy białych i herbacianych róż.
- Tutaj jest...
- Wiem... - dokończył za nią Kacper stawiając koszyk przy furtce. Popchał ją dłonią i zaskrzypiała, od dawna nie uchylana.
- Ktoś tu mieszka? - zapytała go, idąc, gdy gestem jej wskazał.
- Teraz nie. Inaczej nie byłoby nas tutaj. Chodź tędy. - powiedział, znowu łapiąc ją za rękę. Poprowadził ja za dworek, otulony jeszcze większą ilością zieleni i kwiatów. Schodzili wolnym krokiem ze wzgórza, tylko trochę, zanim ich oczom ukazały się stare huśtawki zrobione z grubego sznura i deski, zawieszone na konarze grubej wierzby.
Klara wysunęła swoją dłoń z jego uscisku i usiadła na jednej z nich. Pokiwała z uśmiechem głową.
- Wspaniałe miejsce.
- Chciałem ci pokazać jedno z moich wspaniałych miejsc, Klaro. Zasługujesz na... - zaczął.
Klara najeżyła się nagle. Usłyszała dźwięk swojej komórki. Godzina wciąż była wczesna, nie dochodziła nawet szósta.
- Mój tato... - jęknęła przerażona.
- Daj mi telefon. - powiedział poważnie.
- Nie będziesz z nim rozmawiał. Boże, mam przechlapane, niepotrzebnie... - zaczęła, ale nie dokończyła. Kacper wyrwał jej szybko telefon z ręki i odrzucił połączenie.
- Oszalałeś? Nigdy nie wyjdę z domu.
- Oooo nie, mylisz się! - powiedział wesoło. - Muszę porozmawiać z twoim tatem na spokojnie na temat twojego wychodzenia z domu. Będzie cię puszczał tylko ze mną.
- Chyba śnisz, oddawaj telefon! - powiedziała Klara hardo, wstając z huśtawki i próbując doskoczyć do niego, gdy wyciągnął się z telefonem w ręce. Bezskutecznie. Kacper zaśmiał się.
- Kacper, oddaj mi telefon! - zagroziła.
- Nie ma mowy - uśmiechnął się, a potem zaczął z nim uciekać chowając do kieszenie. Klara westchnęła i puściła się za nim w pogoń. Kacper był szybszy, ale dawał jej fory. Biegali krzycząc za sobą i śmiejąc się wokół, zupełnie zostawiając za sobą koszyk. Obiegli kilka drzew w kółko, bawiąc się i prześcigając. Robili wielki hałas. Kacper chował się jak dziecko za drzewami, mając przewagę, znając teren. Uskakiwał i Klara coraz bardziej traciła go z oczu, gdy w końcu naprawdę rozpłynął się.
- Kacper ja... nie... mam siły... dłużej za... tobą biegać, słyszysz! - krzyknęła za nim Klara, gdy zniknął jej z pola widzenia. Zmęczona i zdyszana usiadła pod niską akacją i wytarła czoło rękawem. - Słyszysz?! Wyłaź, koniec zabawy! - z trudnem łapała oddech.
- Kacper! - zawołała. - To koniec, wracaj! Ej! - krzyknęła przed siebie, ale chłopak jakby wyparował. W dodatku z jej telefonem, a ona siedzi tu sama i nawet jeśli...
- BUUUH! - ryknął Kacper łapiąc ją za głowę. Dziewczyna pisnęła najgłośniej jak umiała, przestraszona, gdy po chwili do niej dotarło, kto robi sobie z niej żarty. Poirytowana, wstała i walnęła go z całej siły w tors.
- Zgłupiałeś calkiem? Przestraszyłam się, głupku! - złapał ją za nadgarstki.
- Nie musisz od razu mnie pobić. Karetka będzie miała problem, z przyjazdem. - próbował zachować powagę, jednak zaraz roześmiał się serdecznie do niej i równie zmęczony, usiadł koło niej, luźno i wygodnie, próbując odsapnąć.
- Telefon. - dopomniała się Klara.
- Na pewno nie teraz. - mruknął. Siedzieli oboje patrząc na swoje twarze. Klara miała wypieki. Słońce może nie grzało zadowalająco, ale przez te emocje nie mogła przestać szybko oddychać, chapając łapczywie powietrza.
- Jesteś dziwny. - powiedziała, dając za wygraną. Oparła głowę leniwie o konar drzewa i przymknęła oczy, regulając oddech.
Przez chwilę panowała cisza, słyszać było śpiew ptaków i szum liści drzew. Klara mimowolnie uśmiechnęla się szeroko.
- Naprawdę wspaniały widok, oglądać cię szczęśliwą.
-
Inni użytkownicy: req12paolkaksniezka96misiek012bambiiik057maz44asdbkicia564aniasobkarolinanananana
Inni zdjęcia: * * * * takapaulinkaWylot Burzowca bluebird11Zagroda. ezekh114PIERWSZE MARCOWE LISTKI xavekittyxOddziela Wisła. ezekh114:) dorcia2700Podróż to przygoda elmar*** coffeebean1... maxima24... maxima24