Jestem w totalnej rozsypce. Z jednej strony jest dobrze, z drugiej czuję się całkowicie rozwalona od środka. Jak to jest, że tyle planów na przyszłość znika w jednej sekundzie. Nie potrafię odpowiedzieć sobie na tak wiele pytań. Te wszystkie zmiany, które dostrzegam na tak dużą odległość, które czuję w środku. Jakby ktoś przesyłał jakieś impulsy albo sterował mną jak laleczką chucky. Przecież czułam, byłam taka szczęśliwa. Każdego dnia wstaje rano i mam zamieszanie w głowie. Zdecydowanie nie funkcjonuje. Siedzę głęboko pośród myśli i egzystuje jak zdechła roślina, która dawno nie dostała wody. Widzę jak odchodzisz, ale nie mam siły już o nic walczyć. Mogłabym powiedzieć, że jutro to o całą wieczność za późno ale poczekam. Chcę czekać. Mimo tego, że nie mam już sił. Nie ma nic trudniejszego od czekania. Muszę się z tym oswoić, poczuć, że jesteś ze mną, nawet jeżeli nie ma Cię w pobliżu. To tak mnie cholernie męczy. Czuję się wykończona. Będę żyć jeszcze długo, zawiodłam, wiem to przykre. Ale nie chcę rzucać krótkiego przepraszam i z Twojego życia zniknąć. Mówiłam, że Cię kocham i to nie były żarty. Ale z uczuć zostałam obdarta, już nie powtarzasz i nie uświadamiasz. Że to co było między nami, wciąż jest i wciąż jest ważne.. Wina leży po środku. Tylko co z tym dalej robić.. Ja się zatracam. Kiedy to przejdzie. Te wszystkie słowa, słóweczka, których nie słyszałam `wieki. Nie wyobrażasz sobie jakbym chciała usłyszeć ten głos i to jak mówisz. Bo kiedy ktoś Cię kocha, inaczej wymawia Twoje imię. Po prostu wiesz, że Twoje imię w jego ustach jest bezpieczne. To znikło tak niespodziewanie. Kiedyś było tak , że każdego dnia się uśmiechał. Za każdym razem do mnie. Nie widziałam tego tak dawno. Już nie chcę o tym myśleć, chcę żeby wszystko się samo ułożyło. Nie będę robiła nic. Będę szła przed siebie. Nie obejrzę się za siebie, jestem teraz tu, nie zostanę w tym miejscu, ruszam dalej, bez względu na to co będzie. Nie mam siły ale zmuszę się, bo wiem, że to konieczne. Pójdę przed siebie, z lekko uniesioną, niepewnie głową. I mimo to, że będę odczuwała nie raz wewnętrzny ból to pójdę tam gdzie mam iść. Już od dawna ktoś ma dla mnie jakiś plan. Dlatego się nie martwię. Wybrnęłam z nie jednej trudnej sytuacji i żyje dalej. Wiem tylko, że nie mogę stracić przyjaciół. Oni są zawsze. Mogę na nich liczyć, nie zostawią mnie, tego jestem pewna. Skąd ta pewność ? Nie jedna sytuacja mi to uświadomiła. To właśnie z nimi każda chwila jest nie zapomniana. Uwielbiamy łamać zasady, patrzeć w niebo. Wracać do wspomnień i śmiać się z niczego. I nie, to nie polega tylko na szczęściu. Nie raz były łzy, nie raz nie mogliśmy powstrzymać się od słów jakie nie powinny być w ogóle wypowiedziane, jakie w ogóle nie powinny przejść przez nasze myśli. Nie raz potrzebowaliśmy swojej pomocy, bo bez niej ani rusz. Jednak za każdym razem, ze wszystkiego wychodzimy. Razem. Kiedy pomyślę o tych latach, naszych upadkach i wzlotach od razu mam ochotę biegać po łące, śmiać się do słońca, pić żurawinową wódkę bez przeszkód i tłumaczeń. To właśnie do nich uciekam z każdym swoim problemem. Albo błagam żeby pomogli mi uciec od czegoś z czym sobie w danym momencie nie radze. Co robią ? Pomagają, bo są fantastyczni, jedyni i niepowtarzalni.
Inni zdjęcia: :) dorcia2700Obiadek... halinam... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Biegus rdzawy slaw300