Rozdział 5.
- Przeszedłem do Zali. Jestem jej przyjaciele, ale ona spała. Usłyszałem jak coś rozbija się o posadzkę w łazience. Pobiegłem tam i odnalazłem ciebie. Leżałaś prawie nieprzytomna z uśmiechem jakbyś zobaczyła kogoś na kogo czekałaś. Rozbiłaś głowę, w łazience było pełno krwi i odłamków szkła po lustrze. Zadzwoniłem po karetkę, nie mogłem cię tak zostawić. - odpowiedział spokojnym głosem patrząc przed siebie.
- Ale dlaczego ? - spytała zaciskając pięści. Spojrzał na nią zdziwiony. - Dlaczego mnie uratowałeś ? Ja nie chcę żyć, chcę umrzeć. - wysyczała i usiadła na ławce. Podkuliła nogi pod brodę czując jak robi je się coraz bardziej zimno.
- Byłam tak blisko. - szepnęła, a po jej policzku popłynęła łza. Zaproponował by weszli do środka, ale odmówiła. Miała zamiar tu siedzieć nawet gdyby miała zamarznąć. Zawiesił na jej barkach swoją bluzę i usiadł obok niej pozwalając by płakała. Musiała się wypłakać. Nie miała już siły, a gdy była bliska końca on ją uratował. Płakała i płakała dając upust emocją. Gdy poczuła się pusta zdjęła z siebie jego bluzę i bez słowa weszła do szpitala. Położyła się do łóżka i udała, że zasnęła. Joshua wcale nie poszedł do domu. Zasnął przy jej łóżku. Patrzyła na niego z delikatnym uśmiechem. Gdy spał był taki niepoważny, wydawał się bardziej nierozsądny gdy śpi, niż gdy jest całkowicie przytomny. Miała ochotę bawić się jego włosami, czuć dotyk jego skóry, zanurzyć się w jego spojrzeniu. Była bardzo otwarta w stosunku do chłopców nawet gdy nic do nich nie czuła, w tym przypadku tak jak do Joshuy. Ale nie mogła dłużej zostać w szpitalu. Wymsknęła się z łóżka tak by chłopak się nie obudzi, przebrała się w swoje ubranie i uciekła. Zostawiła jeszcze tylko kartkę dla Josha, żeby się nie martwił z napisem: Nie szukaj mnie. Może źle zrobiła, ale nie chciała by chłopak się do niej przywiązał. Musiała umrzeć i nic nie mogło już odwołać jej decyzji. Schroniła się u Dana, który miał pod dostatkiem narkotyków. Znów czuła, że może spełnić swoje przeznaczenie.