Rozdział 4.
Wiele ludzi umierało, więc jej śmierć nie wywarła by na nikim wrażenia. Przez cały okres gdy czekała w Czyśćcu czuła na swojej dłoni czyjąś dłoń. Myślała, że to ten Anioł, którego spotkała przed śmiercią, albo Bóg. Ale czemu miałaby się dostać bezpośrednie do Nieba ? Nie zasługiwała na szczęście wieczne, nawet gdy żyła często wątpiła w to, że taki ktoś jak Bóg istnieje. Otwierając oczy oślepiło ją mocne światło.
- Jestem w Niebie. - szepnęła sama do siebie znów przymykając powieki.
- To tylko jarzeniówki. - usłyszała męski głos i odwróciła głowę w jego stronę jednak nie otworzyła oczu. Bała się urody Anioła. Gdy jednak to zrobiła z uśmiechem podziwiała każdą rysę twarzy niebiańskiej istoty uśmiechając się szeroko.
- Gdybym nie była w niebie, nie spotkałabym Anioła. - szepnęła patrząc jak ten mocniej ściska jej dłoń. Gdy zauważył, że się zorientowała zabrał swoją dłoń nieco zmieszany i spuścił wzrok.
- Jesteś w szpitalu. - wytłumaczył wstając z krzesła.
- Co tu robię ? Przecież miałam umrzeć.
- Mówisz jakbyś to zaplanowała. - prychnął i spojrzał na nią. Ana nie była również rozbawiona jego stwierdzeniem. Gdy chłopak to zauważył podszedł do niej bacznie się jej przyglądając.
- Jesteś wariatką ?
- Psychopatką, powinnam już dawno gnić w szpitalu psychiatrycznym.
- Nie wyglądasz&
- Wariaci nie wyglądają na szurniętych, oni po prostu są szurnięci, a wyrażają to swoim zachowaniem. - wzruszyła ramionami i parsknęła śmiechem patrząc na wystraszonego chłopaka. Zaczęła odczepiać od swojego ciała jakieś kółka, rurki i wszystko to co nie było jej potrzebne.
- Wariatka. - zaśmiał się chłopak jakby nagle odkrył coś niezwykłego, ale nawet nie zareagował na zachowanie Any. Może się bał. Ludzie na ogół ostrożnie podchodzą do czegoś nieznajomego i dziwnego.
- Jestem Ana, narkomanka. - przedstawiła się patrząc na niego z uśmiechem. Wyciągnęła przed siebie rękę w geście powitalnym.
- Joshua. - powiedział tylko i uścisnął mi dłoń. Ścisnęła ją mocniej i pociągnęła go wychodząc z sali. Chciała wyjść na świeże powietrze.
- Dlaczego mnie uratowałeś ? - spytała i stanęła za drzwiami wdychając świeże powietrze, jednak nadal nie puszczając jego dłoni. Wzruszył ramionami i spojrzał na nią tak jak żaden inny chłopak nigdy przedtem. Pierwszy opuścił wzrok nie odpowiadając.