Jeszcze tylko jeden tydzień, a będę mogła delektować się błogim lenistwem, czytaniem "Londyn. Biografia", "UK at a glance", "The Coral Island" i "The Hunger games". Wkuć muszę, a przynajmniej powinnam, 90 idiomów na konkurs z angielskiego. I chyba znowu obejrzę "Londyńczyków".

Rzadko tu bywam, ale ostatnio jest trochę zapieprzu. W tym tygodniu szykują się 3 szalone sprawdziany (polski - średniowiecze + renesans na poziomie rozszerzonym <tylko jakieś 50 str. A4 w zeszycie> + fizyka + WOK), a oprócz tego informal letter na angielskim. Ale to nic, szybko minie, jak ostatnie 5 tygodni.

London, I love you, you're not bringing me down anymore - parafrazując tekst jednej z piosenek.

Marzy mi się kolejna podróż do Londynu... Chodzenie po Notting Hill, Covent Garden, Camden Town, Piccadilly Circus, Oxford Street, White Hall czy Trafalgar Square. My pretty little lovely London!

Żeby dzień był bardziej produktywny, porzucę oglądanie "Into the wild" i chyba jednak wkuję te wzory z fizyki oraz skończę Makbeta. Ale pójdę najpierw zrobić sobie kolejny półlitrowy kubek herbaty (zakupiłam: Twinnings of London Earl Grey, Lipton London Earl Grey, Tetley of London Earl Grey with Orange & Lipton Green Tea with Jasmine).  Pycha!