Wielki come back...
Przepraszam was za tak długą nieobecność ale życie nieustannie się zmienia i nieraz bardzo zaskakuje...
Dzisiaj będzie jak na bloga wręcz perwersyjnie bo o szczęśliwej miłości.
(będzie troszke w innym stylu, piszcie czy taki wam odpowiada)
Poznalaś go już dawno temu. Był dla Ciebie kolegą kolegi, w porzadku.
Połaczyli was znajomi, kręgi zaczęły się zacieśniać, zmieniać i do Twojej paczki wstapił On. Po dość długim czasie stał się przyjacielem Twoim jak i innych z grupy. Przez ponad rok byl Ci bardzo bliski, traktowałaś go jak osobę której można powiedzieć absolutnie wszystko dlatego ufałaś mu bezgranicznie. Po jakimś czasie siadłaś i zastanowiłaś się czy aby na pewno traktowałaś go tylko jak przyjeciela...
Nie. Ostatnio nie, on sam był inny, zmienił się. Inni tego nie widzieli, mialaś wrażenie że oni postrzegają go jak przez karbowane szkło, wiecznie tak samo, dość niewyraźnie ale o umownych kształtach. Ty nastomiast dostrzegalaś najmniejsze szczegóły jego psychiki, postrzegania świata i podejście do miłości. Trwaliście tak jakiś czas. Naokoło mówili: to za duzo na przyjaźń a za mało na miłość. Obcy ludzie ktorzy przewijali się koło was pytali się czy jesteście parą, oboje energicznie kręciliście głowami patrząc tępo na czubki swoich butów.
Potem coś się zmieniło, nieświadomie (a może podświadomie) zaczeło was do siebie ciągnąć, oboje domyslaliście się co się święci ale siedzieliście w milczeniu bo baliscie się że możecie zepsuć tą przyjaźń.
W końcu w nim coś pękło, nie wytrzymał i wyznal Ci wszystko co podejrzewałaś. Dokładnie w tamtym momencie uśwuadomiłaś sobie że gdyby On miał odejść Ty podążylabyś za nim bez względu na koszta. I wtedy wszystko się zaczęło.
Dałaś mu szansę o którą poprosił, wiedzialaś że czujesz to samo co On ale nadal balaś sie cokolwiek wyznać w obawie przed zniszczeniem bardzo cennej dla Ciebie przyjaźni. Potoczyło się dalej, z dnia na dzień byłaś coraz bardziej swobodna a On coraz bardziej Ci oddany. znajomi patrzyli na was z chytrym uśmieszkiem "a nie mówiłam/em" pomyślałaś wtedy że tak naprawdę zawsze przejmowałaś się innymi, co pomyslą, co powiedzą i zrobia. A teraz wymazałaś to z pamięci, przy nim liczyło się tu i teraz a nie jak wcześniej bolesna przeszłość do której nie zaprzeczysz, wracałaś bardzo często kiedy sięgalaś w nerwach po szluga, Teraz bylaś kochana i kochałaś, teraz byłaś już pewna ten jeden jedyny raz ze jesteś z kimś dla Siebie a nie dla innych, bo zycie to nie teatr gdzie musialaś odgrywać rolęprzydzieloną Tobie przez społeczeństwo. Szepnelaś mu do ucha"kocham Cię" i wyszłaś na scenę teatru odgrywając rolę Julii ze znanej tragedii dwóch nieszczęśliwych kochanków....