Pewnej letniej nocy wybrałam się ze znajomymi na imprezę. Miało to być zwykłe spotkanie w gronie znajomych. Od tego wszystko się zaczęło. Alkohol, nakrotyki, papieorsy.. trzy najgorsze, najobrzydliwsze nałogi, których nie da się tak łatwo rzucić.
-Ja nie chcę -skierowałam swoją wypowiedź w stronę Jeremy'iego, który zaproponował mi jednego zwykłego blanta.
-Przestań pierdolić i sobie zapal, to nic złego -po dość długiej namowie kolegi w końcu spróbowałam. Powtarzałam tę czynność kilka razy tego wieczoru. Mijały kolejne dni, tygodnie, miesiące a ja wchodziłam w coraz większe bagno. Czy można było temu zapobiec? Oczywiście, że tak tylko mój mózg odmawiał posłuszeństwa. A rodzice? Rodzice nawet nie zauważali kiedy wychodziłam. Byli tak zajęci pracę, że zapomnieli o swoich dzieciach. Ach tak.. miałam jeszcze młodszą siostrę. Ma jedenaście lat a zachowywała się bardziej odpowiedzialnie ode mnie. Nadszedł taki okres w moim życiu, w którym nie dawałam sobie z niczym rady. Alkohol i narkotyki stały się dla mnie codziennością, zabijały mnie z każdym kolejnym dniem a ja byłam w stanie się poddać.
-Gdzie jest Amy? -zapytała mnie matka pewnego ranka przy wspólnym śniadaniu.
-Nie wiem czy pamiętasz, ale twoje córki jeszcze się uczą i chodzą do szkoły. Jesteś egoistką, która nie potrafi zająć się swoimi dziećmi, jesteś nikim -odpowiedziałam stanowczo.
-A ty jesteś zwykłą gówniarą i nie życzę sobie żebyś odzywała się do mnie w taki sposób -w tym momencie nie wytrzymałam. Zbiłam talerzyk przez co tosty porozrzucane były na podłodze.
-Prawda cię boli? Nawet Amy widzi, że coś jest nie tak. Ona cię potrzebuje.. potrzebuje matki! Wszyscy doskonale wiedzą, że już się wam z tatą nie układa i że puszczasz się na prawo i lewo. Jesteś zwykłą dziwką -stwierdziłam, posyłając jej pogardliwe spojrzenie. W tym momencie poczułam dość mocne uderzenie skierowane w moją stronę. Matka uderzyła mnie po raz pierwszy w życiu. Nie było to przyjemne, ale wiedziałam, że mi się należało. Nie odnosiłam się do niej z szacunkiem, mało tego! Obrzuciłam ją wyzwiskami i obelgami. Skąd ta nagła agresja? Czyżbym nie wytrzymała czy po prostu to gówno zrujnowało mi życie? Teraz było to najmniej istotną rzeczą. Chwiciłam swoją torbę i pospiesznie opuściłam dom. Musiałam odreagować.. Zażyłam kolejną dawkę, odpalając przy okazji papierosa. Po kilku godzinach zadzwoniła do mnie Amy. Płakała, ubolewała i błagała żebym wróciła.. że mamie stała się krzywda. Kierdy doszłam już do domu ujrzałam dwa radiowozy policji i karetkę pogotowia. Funkcjonariusze powiadomili mnie, że mama popełniła samobójstwo wieszając się na grubym sznurze w salonie. Co?! I to wszystko z mojego powodu?! Psychiatra stwierdził, że to choroba ją zniszczyła, że nie myślała racjonalnie. Mało tego.. nasz ojciec pozostawił nas dla innej kobiety. Przysyłał nam pieniądze i twierdził, że same świetnie damy sobie radę. Byłam już osobą pełnoletnią, więc zaopiekowałam się młodszą siostrą. Sprzedałam dom, z którym wiązało się tak wiele wspomnień, przeprowadziłyśmy się do zwykłego mieszkania na obrzeżach miasta i rzuciłam szkołę. Dopiero po tej tragedii zrozumiałam swoje błędy. Aktualnie pracowałam w pubie jako barmanka i dorabiałam gdzieś na boku. Zazwyczaj zabierałam ze sobą swoją gitarę, chodziłam do klubów, siadałam na krześle i śpiewałam. Tylko to dobrze mi wychodziło..
Cóż można o mnie powiedzieć... zwykła młodociana narkomanka, córka samobójczyni i największego pieprzonego kobieciarza na świecie.. Tak.. oto ja.