Kraków zimą jest inny. Nie jest smutnym miejscem, ale niema tej energii co w lato.
Nie odczuwa się tego przesytu i pozytywności. Jest przygaszony.
Aczkolwiek tak samo piękny. Jest trochę uroku w tej zimowej
melancholii tego miasta, mimo tego że ten styczeń jest taki jakiś .. nijaki.
Nie zdawałem sobie sprawy jak miejsce, w którym żyjemy potrafi
odmienić codzienność, życie, a nawet samego człowieka.
Nigdy nie przypuszczałbym, że samodzielność może być jednocześnie
tak wspaniała i chwilami tak ciężka do zrealizowania.
Jest to coś, bo uczy pracowitości, wytrwałości i pokory.
I nawet jeśli momentami żyjesz w skrajnej biedzie to takie doświadczenie
życiowe jest moim zdaniem wiecej warte niż np studia dzienne
(oczywiście na koszt rodziców) - bo uczysz się jak żyć.
No i oczywiście jesteś do niego lepiej przygotowany, no bo bądzmy szczerzy: ilu jest studentów, którzy
po zrobieniu magistra nie wiedzą co ze soba zrobić i najczęściej trafiają na kasę
do biedry, bo ich doświadczenie zawodowe w wieku dwudziestu paru lat równa się zeru?
Można liczyć w nieskończoność. Natomiast znajome mi osoby, które potrafią same o siebie zadbać
i jednocześnie studiować lub zajmować się czymś innym mogę wyliczyć na palcach jednej ręki.
Szkoda no ale taka jest prawda. Smutne ale prawdziwe - TRUDNO.
Jeżeli chodzi o mnie osobiście, to jak narazie pracuję pracuję i jeszcze raz pracuję - nie mam jeszcze
sprecyzowanego planu co do dalszej edukacji w najbliższych miesiącach - nie idę z prądem i jestem
z tego zadowolony mimo tego że z tego właśnie powodu wiele osób zdążyło już na mnie postawić
kreskę - ja mogę się tylko uśmiechnąć widząc takie podejście do sprawy. W każdym razie jak narazie
chcę zostać i pracować w Krakowie.
Jeśli chodzi o dalsze plany to na pewno Scotland once again - drugi i trzeci rok studiów (wszystkich,
którzy uważają że college to nie studia bo nie mogłem tam studiować bez matury pozdrawiam i zapraszam
do lektury na temat szkolnictwa w GB) tylko jeszcze nie wiem kiedy - zobaczymy jak się
to wszystko rozwinie - Szkoła nie zajac, nie spierdoli.
A jak narazie Krakówek - ubóstwiam moją pracę jak i ludzi tam pracujących, Kajunię śpiewającą
brudny hip-hop (nie pijemy z tego kubeczka nie masz mózgu gandka koks na pizdzie elo joł)
i małe pieski abry, które już notabene wydałem w dobre ręce. Życie, praca i interesy na pełnej kurwie.
Jedyne na co mogę narzekać to brak czasu na zdjęcia i nie widywanie słońca W OGÓLE
przez cztery dni nocnej zmiany. No i na niewyspanie, jeżeli wstaję
o 4 nad ranem : ) "banderole mają mi się zgadzać" .
Tak więc dobranoc i dzień dobry! Powodzenia w sesji całej trzeciej B życzę ! siema!