Zdjęcie prawie nie przerabiane! Jakość złaaa! : O
Dwa dobre dni!! Wstałem o drugiej sobie. Poczytałem. Odezwały się pały dwie. Przyszedły. Pogoda ssała, niczym odkurzacz z teletubisiów, ale kogo to obchodzi? Poszlśmy więc na Jaworzeźnik sobie trenować. Było brzytko. Ale co z tego? Ponakurwialiśmy salta. Niezbyt produktywnie. Przyszedła Komecina. Schowaliśmy się pod domkiem. Próbowaliśmy trochę salta nakurwiać ale nie wyszło. Przynajmniej mi. Później pojawiła sie Werooniiika! Fkoońcu! Pogadaliśmy trochę i udaliśmy sie w kierunku sklepu zakupić troszkę żarła. Zakupiliśmy żarło. Udaliśmy się na plac zabaw koło szkoły i znów nakurwialiśmy salta. Chwilę grałem w Dódl Dżampa. Zabijaliśmy komary. I odprowadziliśmy Kometę. A po drodze był zajebisty, widoczny na powyższym obrazku zachód słońca! Epic!
Wróciłem do domku i czytałem.
Dziś! Dziś zbudzony dwukrotnie przez Weronikę. Po zebraniu w miarę ogarniętych ubrań. Udaliśmy się razem do Komety! Zjeść naleśniki! Z Serkiem. Homogenizowanym! Dobre. Marna próba wyprostowania mych włosów. I wybyliśmy na Jawornik znów. Warto dodać, że wcześniej wypiłem kawę. Jakąś mocną. Bo miałem pałera jak siemano. Tak mi dobrze wszystko wychodziło. Webstera się nauczyłem! I jakieś koślawce. Zrobiliśmy sobie też takie coś do blokingu. Kurczę. Super było. Zaczęło się chmurzyć więc się zmyliśmy. W samą porę. Fajnie się szło w deszczu.! A później był DABYL REEEJNBOOŁ! OŁ MAJ GAAAD!
Myszon znikł. Ale się pojawił. Wrócił. Przeszliśmy się kawałek i zaplątywaliśmy go w psa. W jego smycz.
Bo pies latał za ciastkami. Które rzucaliśmy. A rzucaliśmy tak, że Myszonem miotało jak szatan. Schizofrenia Weroniki i to koniec ciekawych rzeczy. Już później udałem się do domku. ;)
A więc papa! Sajonara! Okinawa!
"Nie mam pomysłu na cytat z kolejnej piosenki więc nie dodaję"
Wełyczko - Brak weny.