Wiecie przychodzi taki dzień w życiu artysty że nic nie jest w stanie go pocieszyć , nic nie daje mu satysfakcji , wszysto wydaje się głupie , bez nadzieji , bez szczęścia , nie pozostaje nic innego jak popełnić samobójstwo lub po prostu oszaleć ...
U mnie ten okres osiągnął apogeum ale widać ze już powoli wracam do stanu lekkiej melancholii , marazmu , tumiwisizmu , religijnej rozterki , samotności i ciągłego poszukiwania tej jednej jedynej która pomoże mi stanąć na ruinach jak kolos nie zas kulić się w kącie jak na człowieka z katatonią przystało .
Tych orków uzbrojonych po zęby i gotowych do spuszczania manta innym paszczujom zaczęłem rysować na lato 2007 a skończyłem w tym roku tak jakoś mi to wypadło z pamięci ...
Nie narysuję teraz chyba nic pięknego bo brzydkie potworzyska są częścią mej duszy i raczej to w niej teraz siedzi ...
wracając do rysunku dopowiem jeszcze jedno
" Wojna , istnieje tylko wojna "
oraz
civis pacem - para bellum