Jestem trochę zmęczony i raczej nie myślę o niczym. Dzień był znośny i następne mam nadzieję że też takie będą.
"Czy warto sie buntowac przeciwko czemus, wobec czego jestesmy bezradni. Albo bardziej: czy bunt przeciwko temu, na co nie mamy wplywu, jest oznaką glupoty czy wielkosci?"
Pierwszym z czym to skojarzyłem były zabory. Ale okazało się że nie do końca o to chodziło.
Bunt jest przeciwstawianiem się czemuś z czym sie nie godzimy. To zawsze jest dobre chyba że chcemy być niewolnikami. Głównym problemem buntu nie jest brak wpływu. Najgorszą rzeczą są konsekwencje. Jeśli mamy trafić za kratki lub skończyć w kaftanie to też tylko pół biedy.
To dotyczy tylko nas i podejmujemy ryzyko mając świadomość tego co może się stać.
Ale jeśli to co zrobimy będzie miało przykry efekt dla kogoś innego? Kogoś kto nie zasłużył na krzywdę? Dlaczego mamy decydować za innych? Nie mamy do tego prawa ale są rzeczy dla ludzi cenniejsze od praw czy niewinnych osób. Wtedy chociaż nasze działania nie są w pełni dobre czasami podejmujemy ryzyko.
Ale jak już mówiłem nie do końca o to chodziło. Sens życia?
Nie wierzę w Boga. To nie znaczy że tak było zawsze. Kiedyś pomimo oczywistych wątpliwości i tego że zadawałem trudne pytania miałem w sobie trochę wiary.
Pomimo tej całej prostoty, braku dramatyczności i romantyzmu wierzę że kończymy jak wszystkie organizmy żywe. Serce staje a krew przestaje transportować tlen do mózgu. Środek naszego umysłu zamknięty pod czaszką wstrzymuje pracę. Koniec. Nie za piękne prawda?
Pozostajemy na świecie tylko tak długo jak ktoś o nas pamięta. Kiedy pamięć się zatrze znika to co ludzie często nazywają duszą. Tak przynajmniej ja to widzę.
Sens życia nadajemy sobie sami. Jedni chcą być długo pamiętani inni chcą żyć długo i szczęśliwie. To bez znaczenia. Sens życia jest potrzebny tylko nam samym.
Jeśli ktoś potrzebuje Boga to w niego uwierzy. Jeśli ktoś potrzebuje oskarżyć kogoś o krzywdy a nie został mu już nikt to do wiary dołącza się nienawiść.
Bóg tworzy nadzieję i ma tłumaczyć to czego sami nie umiemy.
To czy walczymy do końca zależy tylko od tego jak duże znacznie ma dla nas cel...
Jedynym sensem istnienia o który warto walczyć są nasze własne marzenia.
Mógłbym to ciągnąć w nieskończoność ale mam nadzieję żę udało mi się napisać to co chciałem.
Bóg istnieje w waszych mózgach. Choć nie jestem pewny czy ktoś dobrze zinterpretuje to zdanie.