Nigdy bym nie przypuszczała, że uda mi się przejść przez 30 dni Skinny Girl Diet bez zawalania. Ale udało się. Nawet nie wiem, dlaczego akurat tym razem, ale udało się. Jestem chyba dobrym przykładem tego, że mimo upadków nie wolno się poddawać. Trzeba zaczynać od początku, chociaż po raz nie wiadomo który, ale próbować. Bo może właśnie tym razem się uda. Bo każda droga zaczyna się od pierwszego kroku. Bo walczymy tylko i wyłącznie dla siebie.
A dziś, po 6 godzinach spędzonych w pociągach dotarłam do rodzinnego domku. Nie było mnie tu półtora miesiąca! Powiatał mnie talerz gorącej ogórkowej. Wieczór spędzę z herbatą w ulubionym kubku i kotem na kolanach, nadrabiając zaległości serialowe. Co do diety na święta... odpuszczam, ale to nie znaczy, że się poddaję. Będę jeść z umiarem, żeby skorzystać ze świąt, a potem z nową energią wrócić do diety. Pewnie znów sgd, polubiłam ją ;) Tak więc do napisania po świętach, chyba że chcecie, żebym podczas świąt też coś pisała? ;>