mieszkam w Kirchheim. to taka mała miejscowość na południowy wschód od Frankfurtu nad Menem. mam widok na las i pagórki i blisko mam autostradę. teraz jestem w Polsce. tak bardzo się cieszyłam jadąc do domu i myśląc że zobaczę bliskich. szkoda tej mojej radości. całą harmonię, którą zbudowałam przez ostatnie tygodnie szlag trafił. po co tu jechałam? co sprawia że ja ciągle mam nadzieję, że coś się zmieni? jestem taka naiwna. chodząc po Gostyniu nie czuję już smutku i melancholii. mam wyjebane. wspomnienia są gdzieś we mnie ale wcale nie boli już. nie boli brak nikogo. to takie dziwne jak bardzo się zmieniłam. to takie dziwne że jestem taka zimna w środku. widziałam się z Justyną, widziałam się z moimi dwoma braćmi - Ich kocham. przedwczoraj oglądałam Pamiętnik Bridget Jones, z herbatą w kubku, owinięta swetrem i z kotem na kolanach. chyba tak się powinno oglądać ten film. dni codzienne mijają mi dobrze. z M. opiekujemy się sobą nawzajem. praca jest w porządku. to tyle. nic nadzwyczajnego, a jednak każda minuta jest pełna magii.