Dokładnie 9 września 2012 roku dostałam od losu małe wynagrodzenie, które okazało się niebezpiecznym talizmanem szczęścia. Może faktycznie chciał podarować mi swoje serce na dłoni, albo po prostu pokazać słodki smak życia. Cieszyłam się jak dziecko, gdy z upływem dni uśmiech nie znikał mi z twarzy. To dzięki niemu wreszcie zrozumiałam, jak małe gesty mogą zmienić człowieka. W końcu zdałam sobie sprawę, że przecież nic nie trwa wiecznie. Widzę, słyszę, tęsknię, wariuję. Chcę spokojnie wrócić do tamtych chwil, gdy mój uśmiech był uśmiechem tylko dla Ciebie. Ciąglę wędruję jak obłąkana pośród wspomnień i szukam tam punktu zaczepienia, chwili, momentu albo chociaż przebłysku obrazu Twojej osoby. Takiej jak wtedy. Prostej, skromnej i tylko mojej. Jestem egoistyczną marzycielką, chciałam całe szczęście świata schować do kieszeni by potem podzielić się nim tylko z Toba. Tak bardzo chciałam wykorzystać tą nagrodę, że zapomniałam na czym tak naprawde mi zależy. Chcę być szczęśliwa. Chcę, abyś Ty też był. Chcę po nitce zrozumienia wreszcie dotrzeć do Twojego serca i przestać budować mury nieporozumienia między nami. Chciałabym też odrobiny czułości, bo pomimo tego, że tam w środku mam lód, gdzieś głęboko istnieje cząstka mnie, która umiera, a która powinna żyć wiecznie. Mówię o wrażliwości, bo choć oczy są zimne jak skała to iskierka nadziei, która w nich płonie potrafi... no właśnie, co ona potrafi? Kiedyś potrafiła zatrzymać Cię przy mnie, a dziś sprawia wrażenie wygasłej. Mam dość walki z całym światem o szczęście, które mi się należy. Pora oswoić się z bólem na nowo. Los bywa okrutny. Stawia mi na drodze ludzi, którzy nie chcą trwać przy mnie tylko takich, którzy chcą mi przypomnieć czym jest ból i cierpienie. Bez Ciebie czuje się tak, jakbym zupelnie przestała istnieć. Bez Ciebie nie ma mnie..