photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 8 MAJA 2019

Nie lubiłam Cię. Nie lubiłam twojej dumy, pychy i samouwielbienia. I stoickiego spokoju. Ba, nawet chyba zazdrościłam Ci tej zdolności olewania spraw ważnych i ważniejszych.

Dupkiem byłeś po prostu. Twoje za duże czoło i za krótkie spodnie powodowały we mnie wewnętrzny chichot, którego sama przed sobą się wstydziłam, bo przecież tak nie można o nikim myśleć. Sama przecież nie jestem Angeliną Jolie. Ale jakoś mnie zwiodłeś. Na początku było prosto i, mam wrażenie, że szczerze. I, niech licho weźmie, wydawało mi się, że przeze mnie coś w Tobie drgnęło. Nawet zaczęłam lubić to czoło, psia krew!

 

Zabawa dla Ciebie pewnie była przednia. Fajnie tak mieć kogoś tylko trochę, po części - bez odpowiedzialności, no bo przecież żadne deklaracje nie padły, więc absolutnie nie mogę niczego Ci wytknąć. Fajnie się z kimś podzielić muzycznym katharsis. Fajnie. Fajnie być jedną stopą tu, a drugą tam. Bo wtedy możesz zeskoczyć w bok na jedną z tych stron, gdy ta druga okaże się nie spełniać oczekiwań. Czy wymagam za dużo, żebyś uszanował, że w najważniejszych dla mnie sprawach funkcjonuje tylko "wszystko albo nic"?

 

Zwiodłeś. Trochę poczarowałeś, trochę poudawałeś, że potrafisz być miły, a mnie to wystarczyło, że zobaczyć to, czego tam naprawdę nie było. Tak chyba mam, niestety, i często pluję sobie w brodę, bo umiem domalowywać braki, które zauważam w rzeczywistości i malarz ze mnie całkiem zdolny. Ale mogłeś mnie oszczędzić. Mogłeś w końcu zdać sobie sprawę, że chłonę. Chłonę każdy gest i spojrzenie. Każdy szczegół i minimum wyjścia mi naprzeciw. Mogłeś mnie oszczędzić choćby dlatego, że o wszystkim wiedziałeś, bo żałośnie podałam Ci na tacy moje uczucia - obnażyłam się za pomocą sztuki jak pewnie nikt inny dotychczas w twoim życiu. 

 

Nie myśl, że to nie kosztuje. Nie łatwo było mi pisać i publikować to wszystko wtedy i nie łatwo jest mi to robić teraz. Jednak, cóż, wyjscia nie mam. Musze dać upust temu, jak bardzo boli mnie teraz brzuch. Temu, że chciałabym wyjść na ulicę i wykrzyczeć wszystkim przechodniom jak bardzo obecnie Cię niecierpię. Bo cierpię. Cierpię sobie po troszku. Rozłożyłeś mi łaskawie to cierpienie na raty. Jestem teraż tą żabą, której gotowanie zaczyna się od letniej wody.

 

Gratulacje, podano do stołu.

Ale chyba nie pożyczę Ci smacznego. Nie jestem jeszcze na to gotowa.