Nie twierdzę, że to trochę zwariowane, czuć coś takiego. To zdecydowanie otchłań szaleństwa, otchłań bez granic. Ja lubię tak bez granic. "Bez pojęcia i bez granic". Tak właśnie chcę kochać, tak właśnie chcę żyć. Czuć. Przeżywać. Oddychać. Tak zaczynam czuć. Zaczynam mieć kontrolę nad relacjami. Już żadnej nie zepsuję. A przynajmniej nie pozwolę na swobodne oddanie się wyłącznie emocjom. Niech one będą stopniowe. Nie oddawać się szybkiemu szaleństwu. Szaleństwo będzie i tak kiedyś samo. I będzie obłędne. A każdy kolejny krok będzie otwierał kolejne furtki do przestrzeni odczuwania. Obłęd istnienia. To czuję.
Smutno i przykro jest usłyszeć, że jestem łatwym człowiekiem, po 10 miesiącach zapewniania iż jestem idealna. Cóż. Już nie będę łatwa. To wiem już teraz. Dobrze jest robić wszystko dla siebie, a nie dla kogoś. Dla własnego przekonania, a nie przekonywania kogoś. Tak bardzo potrzebowałam samotności wewnętrznej. O tak.
Dziękuję za ten czas. Myślę, że to czytasz. Dziękuję, bo czuję, że ten czas i ta relacja sprawiły, że dojrzałam. Nie w całości i nie do wszystkiego, ale do wielu spraw. Na pewno znowu potrafię głośno mówić o tym, co mam w głowie. Coś, czego tak często wymagałam, a nie potrafiłam wykonać. Teraz jakbym już umiała.
Pomyłka... pomyłka, że pozwoliłam na twój obłęd. Pomyłka, że pozwoliłam się pokochać. Bo nie byłam i nie jestem gotowa na przyjęcie miłości. Nie potrafię jej udźwignąć. To pewnie wydaje się tak abstrakcyjne - jak w ogóle moża nie umieć być kochanym? Ja chyba nie potrzebowałam/uję tego dostawać, chyba narazie tylko potrzebuję mieć świadomość, że tak się da. Że da się kochać tak obłędnie, tak bezgranicznie, do utraty zmysłów ale jednocześnie całymi zmysłami. To by było na tyle. Resztę przemilczę.
Emocje opadają. Delikatnie i powoli. Po to ta izolacja, brak kontaktu z kimkolwiek. Teraz już mniej ich jest, już nie są tak intensywne. Przestaję truchleć.
Ciągle bawi i zachwyca mnie zachowanie Bruna. Niby na powitanie ze mną biegnie, ale w miarę zbliżania się, pokazuje, że nie biegnie do mnie tylko w miejsce obok mnie. A potem siada i patrzy w tył zastanawiając się, dlaczego go nie głaszczę. I kiedy zbliżam dłoń do jego słodkiej główki, cieszy się i też ją zbliża żeby przyspieszyć dotyk. I głaskam go wzdłuż grzbietu, a on wstaje i cieszy się. I zawsze na początku jest naburmuszony, a kiedy tylko go dotknę, rozpływa się i nawet pozwala się wziąć na ręce i kolana, ale po chwili przypomina sobie, że przecież jest księciem i ucieka aby sobie siedzieć obok mnie.
Użytkownik watercress
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.