Najgorzej.
Miałem ostatnio smutną sytuacje, cierpiałem bardzo, moje ciało fizycznie bylo zranione gdy mój bliski wyparł się na moją pomoc. Wiem, że nie wszyscy są zaradni i maja wysoko uniesione glowy, jak ja. Jednak liczę na to, że moja pomoc będzie przyjęta, nie uznaje, by komuś bardzo mnie bliskiemu działo się coś złego i nie chce, by przez coś, miał zablokowane życie. Niech wszyscy żyją lepiej ode mnie bym miał od kogo się uczyć.
I nie, z mojego życia wyjściem nie jest zdecydowanie wyjście boczne, bo tu nie chodzi o rase, kolor skóry czy płeć, tu chodzi o to, że do nich wszystkich trzeba się przywiązać, by z nimi żyć. I niech to będzie dla wszystkich mniej skomplikowane niż dla mnie, ja wybieram samotnosć nie z chęci niezależności czy aseksualności, wybieram samotność bo nie chce cierpieć, w każdej sekundzie. Miłość jest cierpieniem, od początku do końca, cierpisz czekając gdy wychodzi, modląc sie by nic się nie stało, kłuje cie w sercu za każdym razem gdy wiesz, że się spóźnia. Wpadasz w panikę gdy nie bierze leków, i w koncu błagasz kogoś kto nie istnieje, by pozwolił wam umrzeć w tej samej chwili, by nie uronił przez ciebie żadnej łzy.
Zamykam się przed światem, bo nie chce tego czuć, nie mówię tutaj nawet o związkach, a o relacjach.
Najgorzej, gdy zależy Ci za bardzo.
A mnie zawsze będzie za bardzo.