"PATRYCJA"
2008r.
Wrocław - Huby
Odbywał się właśnie koncert Podwórkowych Chuliganów we Wrocławskim klubie Madness, na którym Jarek wraz z Patrycją bawili się ze znajomymi. Wśród zebranych koncertowiczów, panowała wyjątkowa atmosfera, dzięki której nikt nie był w stanie dostrzec czegoś mrocznego czającego się tuż za horyzontem. Jakby drobne pełzające drżenie przewalało się po krajobrazie, przybliżając się z każdą sekundą bardziej i bardziej, aby skonsumować noc i wszystko to, co za sobą niesie. Pośrodku podwórka przed klubem, Patrycja właśnie mówiła Jarkowi o czymś istotnym dla niego.
- I jak tam twój ojciec? Mówił coś o mnie? - zapytał uśmiechnięty Jarek.
- Mówi że jesteś spoko, wyluzowany - odparła Patrycja rzucając mu sie na szyje z piwem w ręku.
Jarek nie krył zadowolenia, w końcu był pierwszym facetem Patrycji "polubionym" przez rodziciela owej. Wskoczył na plecy Damiana i razem zaczęli wykrzykiwać (śpiewem tego nazwać nie można) punkowe piosenki, które akurat naszły im do głowy. Ciemność zdążyła spowić okolicę, otaczając wszystko w koło drobną mgłą. Zdaje się że tylko dwóch obserwatorów na uboczu czuło w powietrzu zbliżającą się jesień. Człowiek w Czerni jak zwykle nienagannie ubrany w czarny garnitur i kapelusz, parsknął śmiechem w stronę swojego towarzysza w szarym prochowcu.
- Widzisz Kaufmann? Ty się tak dobrze nie bawiłeś jak byłeś w jego roli.
Towarzysz Operatora skwitował jego uwagę milczeniem, sięgając po piersiówkę zza pazuchy i wychylił z niej potężnego łyka, po czym wrócił do obserwowania przez swoje okulary całej sytuacji. Po chwilowym uśmiechu, Człowiek w Czerni wrócił to swojej stałej, niezmiennej, kamiennej miny wyrażającej znudzenie, wręcz zmęczenie i zapytał:
- Powiesz mu że zdążyła go już kilka razy puścić w trąbę? Powiesz mu z iloma jego kolegami zdążyła się już przelizać? Ten spektakl zaczyna mnie nudzić coraz bardziej. Nawet ty nie byłeś taki krótkowzroczny, aby nie dostrzec jak kandydatka tak się prowadzi. A może on stara się tego nie dostrzegać z kim jest? - Człowiek w Czerni obrócił swój martwy, bezuczuciowy wzrok w stronę Kaufmanna - Czy to on jest takim frajerem, czy takim go uczyniliście? - zapytał.
Kaufmann sięgnął znów po piersiówkę i zanim znów z niej pociągnął, odparł:
- Jest młody, wyrobi się i to nie twoje zmartwienie. Pokładane w nim nadzieje, są raczej naszym zmartwieniem. Nie zapominaj, że po niej będzie miał szansę jeszcze z pięcioma kandydatkami, zanim każemy mu odejść.
- Ona jest zdecydowanie najgorsza z tych, które były do tej pory. To jakieś nieporozumienie, ale z korzyścią dla mnie. Widzisz jak mocno ją kocha? Jest głupszy niż można by przewidzieć. I powiem ci jak będzie. Będzie tak jak z tobą - gdy odkryje prawde, to go załamie absolutnie i skończy jak ty. Widziałem to w przyszłości, skończy jako cień człowieka z flaszką w ręku i nikt nie będzie o nim opowiadał, nikt o nim nie wspomni, nie napisze się o tym żadna powieść, a jedynym miejscem gdzie będzie rozchodzić się jego imię echem, będzie rynsztok. To właśnie przyniesie za sobą przyszłość.
Kaufmann przełknął kolejny łyk z piersiówki i przechylił ją wylewając ostatnią kroplę na ziemię z osuszonego już naczynia.
- Widzisz, lepiej żyć z nadzieją niż jej nie mieć w ogóle. O jego hart ducha się nie martw, da sobie radę. Jeśli nie on, to następny, a ty i tak nie wrócisz do domu. Bez względu na to czy mu się powiedzie, czy nie. - odparł, po czym powoli zaczął się oddalać wzdłuż ulicy Hubskiej, a jego cień powoli gasł w gęstniejącej mgle. Zanim jednak zniknął, Operator zdążył wyraźnie za nim krzyknąć:
- Twój podopieczny przegra! Oto właśnie jego Golgota, właśnie rozpoczął wspinaczkę!