06.2009
Wrocław - Starówka
Tego słonecznego dnia, Kapłan i Iwona przechadzali się bulwarem Dunikowskiego w stronę Muzeum Narodowego, zmierzając wprost z Hali Targowej. Kolerujący ze sobą dźwięk śpiewu kaczek i innego ptactwa, tylko dla niektórych był przeszywająco uspokajający, łącząc się z blaskiem słońca. Jarek z pewnością był gdzieś indziej, rozmawiając szaleńczo z Iwoną, przepełniony pewnością siebie, uśmiechający się i żartujący - obserwator z boku mógł by uznać wręcz że jego zaufanie było onieśmielające dla potencjalnych partnerów, jednak dla niego Iwona zdawała się adorować tak pewną siebie osobę, zarazem podchodząc z odpowiednim dla niej dystansem.
W połowie drogi bulwaru, Jarek spojrzał przed siebie, to na Odrę, a jego pewność siebie momentalnie zgasła; zdawało by się że jego towarzyszka tego nie zauważyła, bo bardzo szybko rzucił wzrokiem zza Wzgórza Partyzantów, gdzie znajdywała się Zatoka Gondoli, na Odrę i Ostrów Tumski, po czym rzekł:
- Chyba wiem, gdzie będzie idealnie usiąść! Może tutaj, na Górce?
Iwona lekko zmieszana sugestią siadania na trawie (gdyż najwidoczniej nie wydawało by się jej to zbyt dobrym pomysłem, aby siadać tam w jaskrawej sukience) zatupała lekko swoimi balerinkami i z lekkim niezadowoleniem odparła:
- Dobrze, ale jak się pobrudzę trawą, to Ty mi pierzesz sukienkę!
- A będę mógł i ją z Ciebie zdjąć? - odparł z lekko szyderczym przepełnionym pewnością siebie uśmiechem na twarzy.
- Chyba śnisz!
- Wiesz w ogóle - zaczął ponownie się uśmiechając - że tą górkę nazywają Górką Pedałów? Biorąc ten fakt pod uwagę, raczej nie powinnaś się mnie bać, hah - zaśmiał się lekko wymuszenie, ale wciąż z wyraźnym uśmiechem na twarzy.
Kapłan doskonale wiedział, ale nie dał po sobie poznać, czemu nie chciał pójść dalej wzdłuż Bulwaru Dunikowskiego, aż do Zatoki Gondoli, jednak nie dał po sobie nic poznać. Poszli wspólnie na zachodnie zbocze górki i siedli na trawce, podczas gdy na Placu Polskim, już ktoś siedział na Ławce i obserwował wraz z towarzyszem. Ten mężczyzna, który był skupiony na obserwacji, był w istocie Informatorem dobrze znanym Kapłanowi, lecz zazwyczaj niezauważanym. Jego towarzysz jednak nie był mu znany - młody mężczyzna koło trzydziestki w brunatnych włosach i szaleńczo błękitnych, głębokich oczach, odziany w smutny urzędniczy strój - biała koszula z nudnym niebieskim krawatem i równie nudnym garniturowym dołem w kolorze szarym, z zawiaszoną marynarką na boku ławki - zdawał się skupiać wyłącznie na szaleńczym sporządzaniu notatek od czasu przypadkowo rzucając gdzieś wzrokiem po ziemi; dokładnie tak jak by potrzebował ułamku sekundy aby zastanowić się nad kolejnymi notowanymi słowami notowanymi przez kolejne kilka minut. Ciężko by ocenic, czy posiadał umysł sprawny jak komputer, czy dokładnie wiedział co napisać, jednak potrzebował tego ułamka sekundy, aby się zastanowić czy powinien swe notatki sporządzić inaczej. Jednak nagle zza ławki wyłonił się ktoś jeszcze, kto zaznaczył od razu, że pojawił się tylko na moment:
- Witajcie Linoge i ty notariuszu, który nazywałeś się... Emmmm... - wykrzywił się lekko w wyrazie zastanowienia, jednak mimo że doskonale znał imię owego serafina, dokończył - No cóż, zapewne sobie nie przypomnę, ale założę się że masz wspaniałą osobowość, aniele.
Serafin na sam dźwięk głosu Wroga, zaczął szaleńczo rzucać wzrokiem pomiędzy stronami, które zapisywał, po czym odparł:
- Znasz moje imię aż za dobrze: Metatron. Odejdź stąd, zakłócasz nam spokój.
Wróg zdawał się być niewzruszony i ze stałym znudzeniem na twarzy odparł:
- Widzę Metatronie, że zapomniałeś czym jest sarkazm. Z resztą, zawsze byłeś zbyt dosłowny. Ale spokojnie, długo was nie będę niepokoił. Chcę tylko ujrzeć ten moment.
- To stanie się już za chwilę - odparł Linoge - Jeśli tym razem się uda, prostacy będą pisać nową biblię, a my będziemy świętować, za to Ty, Operatorze, odejdziesz w niepamięć.
Wróg spojrzał swoimi niebywale pustymi oczami w stronę Linoge'a, który nie odwrócił nawet wzroku w stronę swojego rozmówcy, wpatrywał się tak przez chwilę, ale jego tembr głosu dał do zrozumienia, że nawet bez owej chwili wpatrywania, doskonale wiedział co chce powiedzieć:
- Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem - uśmiechnął się Człowiek w Czerni nieznacznie, po czym momentalnie jego twarz zamieniła się w dokładnie tę samą trupią, bez wyrazu, jaka była niemal zawsze bez wyrazu i emocji - Czy to nie ironiczne, nieprawda? Niebiosa dały ze swej wysokości Stary Testament, ale był niewygodny dla ludzi; potrzebowali bestselleru - wzdechnął lekko ze znudzenia mrużąc oczy tak, jak by miał zaraz zasnąć na stojąco - Napisali więc Nowy Testament! Nagle Bóg stał się kochający i wyrozumiał! Ja jestem zwolennikiem starej szkoły; wolę Stary Testament - spojrzał na chwilę na górkę w stronę Kapłana i Iwony, po czym zmarszczył brwi w lekkim zastanowieniu - Musisz kochać Boga, który się mści, jeżeli potrzebujesz zmartwychwstania i odkupienia.
Tak skończył mówić i odszedł, lecz powolnym krokiem oddalając się, rzekł jeszcze delikatnie podnosząc głos:
- Linoge! Jeśli się nie mylę, znalazłem sposób. Wkrótce, wasz Strażnik rozleje krew. Para na górce, złożyła pocałunek.
KILKA DNI PÓŹNIEJ
Wrocław - Śródmieście
"Ważna nieustanna dobra wiara; Boże pomóż mi i prowadź
Ważna nieustanna dobra wiara; Boże pomóż mi
Jeszcze raz miałem farta, nie tak kończy król
Choć nie powiem bym nie dostał wśród latających kul
Rozpraszający ból to przez rozerwany bark
Lecz jak patrzeć poza mną to ocalałych brak
(Ej) Pokazał mi hart ducha jak wyjść z masakry
Zastrzyk adrenaliny w akcji jak Gandhi
Ty bądź poważny, świat potrafi naciąć
Ale co by się nie działo to chłopaki nie płaczą
Byłem pewny siebie i jestem taki nadal
Nawet jeśli jutro psy będą łazić po sąsiadach
Potrzebuję lekarza, koszula cała we krwi,
Że można by wykręcić i krwią zalać butelki
Nie podpalam się wierz mi, muszę zatrzymać krwotok
Byle by dojść do auta, każda chwila jak złoto
Odpowiedz czemu biznes łączy się z siłą
Idź w pizdę, nie dam się wykończyć skurwysynom
Nikt nie jest święty jak go święci widzieli
Niejeden święty by mnie tutaj pierwszy odstrzelił
Centymetry od ziemi - uniesiony jak anioł
Mimo to powtarzam sobie, że świadomi przetrwają
Ja i Ty, nasze myśli jak i czarne sny; Ponad wszystkim, panie daj mi żyć
Jeśli jesteś w stanie - zrób to dziś; Boże pomóż mi i prowadź