photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 6 CZERWCA 2013

In God We Trust

05.2010r.

 

Wrocław - Nadodrze

"Mój boże..." - pomyślał Jarek. Nuda w pracy doskwierała dziś bardziej, niż kiedykolwiek. "Może by tak zjeść placka... Nie... Nie jestem głodny... Na fajku byłem przed chwilą...". Siedząc w biurze, rozmyślał nad tym co ze sobą począć, a istotnie - nie za wiele było do roboty tego dnia. Wszyscy już dostali rozkazy i zajęli się sprzątaniem, postanowił więc że ruszy na piętro i zobaczy co robią jego pracownicy. Piąc się po schodach wzwyż, postękiwał lekko, jak by czuł się z jakiegoś powodu bardzo zmęczony; gdy pokonał ostatni stopień, dychnął głośno i zrzucił ręce po sobie. Po lewej stronie, w pomieszczeniu socjalnym jeden z pracowników siedział ciuchutko i skrobał kuwety po cieście, zaś gdy spojrzał w prawo, ujrzał drobny fragment sylwetki, który od pasa w dół wystawał w pozycji klęczącej z wnętrza szafki mieszczącej masę kabli i komputerów. Podszedł i klęknął po prawej stronie szafki, również chowając do środka swoją główną część tłowia - schowana była tam Agata, ze szmatką w ręku czyszcząca kurze. Jarek spojrzał po niemal już całkowicie wyczyszczonej od wewnątrz szafce i spojrzał na Agatę, lecz na jej twarzy nie malował się uśmiech, który tak go czarował i o którym myślał jako o najpiękniejszym uśmiechu świata, a mina wyrażająca bardziej przerażenie wymieszane z zakłopotaniem.

- Nieźle ci idzie - rzekł Jarek - Coś się stało?

- Boję się elektryczności... - odparła Agata, lekko zmieniając mimikę twarzy, zamieniając grymas na drobny uśmiech.

- Ale fakt że pomogłem ci przełamać lęk przed elektrycznością, to chyba już wystarczająco dużo, abyś się dała zabrać na Ostrów, co? - uśmiechnął się szerzej.

- Zobaczymy.

Jarek wysunął się z szafy i poszedł do pokoju socjalnego, by siąść na krześle. Po zamienieniu kilku zdań z pracownikiem, pojawiła się Agata:

- Wiesz... W sumie, to kiedy możemy pójść na ten Ostrów? - zapytała. Jarek wyraźnie zdziwiony, odpowiedział:

- Wooow! Skąd taka nagła zmiana zdania?

- Skoro już niebawem nie będziesz moim szefem, to nic nie stoi na przeszkodzie - uśmiechnęła się.

- No dobrze. Więc kiedy masz czas? - zapytał z szerokim uśmiechem na twarzy.

 

 

KILKA DNI PÓŹNIEJ

 

Wrocław - Nadodrze

Wracając ze spaceru, Agata i Kapłan zatrzymali się przy małym bulwarze Józefa Zwierzyckiego, na który schodziło się przy moście Pomorskim po dużych schodach. Minęli ławki i przysiedli na murku, z którego dobrze było widać pieniącą się Odrę i bloki przy ulicy Księcia Witolda po jej drugiej stronie. To właśnie po tej drugiej stronie, przysiadł na ławce Informator wraz z odzianą w szary prochowiec osobą, po której twarzy widać było już znak czasu. Ów staruszek, ale jeszcze całkiem rześko wyglądający, w pełni sił, przechylił opakowaną w papier butelkę wina i sciągnął potężnego łyka, po czym poprawił okulary przeciwsłoneczne i odezwał się do Linoge'a:

- Widzisz, Andre... Mówiłem ci już pół roku temu, że jak dojdzie do tego spotkania, w końcu się sobie spodobają. A poczekaj tylko co wydarzy się dalej. Jeśli nic się nie zawali, to będzie to w końcu sukces jego misji.

Informator podrapał się po zaczynającej siwieć koziej bródce i skwitował to krótkim "yhym". Staruszek w prochowcu, raczył kontynuować:

- Bo widzisz, Andre... Może i jestem ślepcem, ale wiele rzeczy widzę lepiej niż zwykli ludzie. Osobiście ją wybrałem. Jej wiara jest zbyt silna, by dała się złamać ewentualnym wpływom Operatora, tak jak to już bywało w przeszłości. Wystarczy tylko, że on dopilnuje aby historia posunęła się pomyślnie do przodu.

Ledwo skończył mówić, a Linoge odezwał się lekko znudzonym tonem, wzdychając:

- Po pierwsze, nie mów do mnie Andre, nie lubię tego imienia. Po drugie, skąd wiesz że jej wiara będzie na tyle silna a propo niego? Wróg zawsze znajdzie sposób, by wejść tam, gdzie inni nie mogą... Mieszać w głowach... Jest wciąż niebezpieczny... Po trzecie, Kapłan już jest zmęczony... Może jeszcze nie do końca, ale zaczynam się zastanawiać, czy starczy mu sił...

- Widzisz... Andre - zaakcentował - Jestem przekonany, że wokół nich będzie na tyle silnych i życzliwych ludzi, że nie będą mieli wpływu na rozwój całej sytuacji, tak jak to już bywało. Z resztą popatrz, zaczyna się!

Spojrzeli oboje na drugi brzeg i ujrzeli jak usta pary spotykają się w pocałunku. Informator zapisał tę informację wraz z datą i przemówił:

- Z informacji które posiadam wynika raczej, że ona nie jest do niego przekonana. Wiem że widzisz wiele na przód, ale czy nie zawładnął Tobą zbyt... Wielki hula-hop optymizm, tak jak to było z Patrycją? Byli do siebie w pewny sensie podobni i jak to się skończyło? Dobrze wiemy. Teraz stawiasz przed nim dziewczynę zupełnie inną niż wszystkie dotychczasowe, zarówno jeśli chodzi o aparycję, jak i to co siedzi w jej głowie. Ona, jest człowiekiem wiary. On, bliżej mu do bycia człowiekiem nauki - racjonalnego wyjaśniania tego, co ona uważa za świętość i objawienie. Jak to się może udać? Jaka pewność, że siły które nas okalają, nie zniszczą tego w przeciągu trzech, czterech miesięcy?

- Wiem, że nie jest do niego przekonana. Ale nie zapominaj kim on jest. I nie zapominaj, że gdyby się postarał, mógłby mieć każdą. To dlatego jego misja jest taka ważna, a on dla misji. Wkrótce ona się do niego przekona i wszystko potoczy się w pożądanym kierunku. Zobaczysz - skończył staruszek, biorąc kolejnego potężnego łyka, z butelki, którą przechowywał w wewnętrznej kieszeni prochowca.

- Kaufmann... Nie żebym ci nie ufał... Ale powiedz mi, proszę. Skąd pewność że Wróg i tym razem wszystkiego nie zniszczy?

- Och, Andre. Operator nawet tu nie przyszedł. Widzisz go gdziekolwiek? Mierzi go zapewne ten fakt, ale sam nie wierzy w to, że może mu się jeszcze cokolwiek udać. Obstawiał bym raczej, że będzie siedział z boku i obserwował show. To daje większe pole do popisu dla Konsorcjum. Na pewno teraz i oni będą mogli obserwować go baczniej z cienia. Jako członek, zapewne już coś o tym wiesz, bo ja tam się tylko domyślam.

Linoge zastanowił się chwilę, tak jak by myślał czy nie zdradzi jakiejś poufnej informacji, lecz po chwili przemówił:

- Wiadomo mi tylko, że po ostatniej porażce wysłano kogoś, by monitorował sytuację. Ja jestem za nisko w hierarchii odkąd odkryto że go informuję o małych sprawach. Odsunięto mnie na boczny tor, mimo że to moja sprawa.

Kaufmann poprawił okulary i pociągnął znów z butli:

- Cóż, pozostaje nam czekać na rozwój wypadków. Zobaczymy, co się wydarzy.

 

 

WIECZOREM

 

Wrocław - Starówka

Kapłan siedział na cypelku pod mostem, użerając się z małym elektronicznym urządzeniem, które w sumie nie przypominało niczego, czego można by do czegokolwiek użyć. Miało kształt odblaskowej małej kulki z kilkoma dziurkami i zdawało się lekko świecić gdy mocniej tym potrząsnął. Ktoś za jego plecami, zawołał:

- Dzień dobry.

- Witam - odparł Jarek lekko rozdrażnionym głosem - Albo mi się wydaje, albo przychodzisz tu skwitować kolejny wybór.

- W istocie - spojrzał przed siebie Człowiek w Czerni, lekko mrużąc oczy - nawet nie miałem siły tam iść - obrócił głowę w stronę swego rozówcy i z niedowierzaniem wypisanym na twarzy powiedział - Serio? Katoliczka?! Mam wrażenie jak bym poznawał cie na nowo. Przecież ja śpiąc przez najbliższe miesiące i nic nie robiąc jestem w stanie założyć się, że nie wytrzymacie ze sobą.

- Myślisz że wiara to dla mnie coś złego? Niech wierzy sobie każdy w to co chce. A co do mnie, nie był bym pewien że to będzie przeszkodą. Jak mawiają - Sky's the limit.

Człowiek w Czerni westchnął głęboko, lecz było to westchnięcie pozbawione nostalgii, a przepełnione znudzeniem i rozdrażnieniem. Kapłan spojrzał na niego i powiedział:

- Rozchmurz się. Mam wrażenie, że wszystko się już niebawem skończy.
- Wiesz... Przypomina mi się taka piosenka co jej słuchałeś... - Człowiek w Czerni uśmiechnął się sztucznie i zanucił cicho - "Jesus dieeeeed in Las Veeeegas, and he died with the aaarogance... Of who feels looooove... Feels love, and regret..."

Po odśpiewaniu owego smutnego refrenu, zaśmiał się tak głośno, że kaczki przepływające pod mostem poderwały się w powietrze i uleciały byle dalej od przeraźliwego jazgotu. Kapłan pokiwał głową z niedowierzaniem, wstał i opuścił cypel, a za jego plecami dało się tylko słyszeć pokrzykiwanie jego mrocznego towarzysza:

- Ja wiem jak to się skończy! Pamiętaj! - zawołał, nucać dalej w rytm piosenki - "Nothing is more contagious than sin!"

Komentarze

~leach There is one more story to be told. The Ending
11/06/2013 15:44:06

Informacje o wampiryst


Inni zdjęcia: *** coffeebean1Księga locomotiv Zapiekanka w środku,smacznego. halinamStasic duchem obecny bluebird11... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Fix me milionvoicesinmysoulArchiwum X pustkawarzona