THE CONSTANT
Pewnym oczywistym faktem jest, że ludzie przychodzą i odchodzą, a tylko nieliczni zostają. Lecz jak to się dzieje? Czy to nasza wina czy też może było nam to zapisane? Sądzę że to zawsze wina nas lub innych, którzy mieszają w wielkim kotle zwanym "faktami" i skłócają różnych ludzi przeciwko sobie, wydalając maksimum swojej toksyczności. Ryba się psuje od głowy, a takiej rybie co za dużo miesza należało by odciąć łeb od razu.
Są cztery rodzaje ludzi: Grzeczni i niezepsuci, czyli Ci nudni zazwyczaj. Niegrzeczni i niezepsuci, do których myślę że sam się zaliczam. Niegrzeczni i zepsuci, którzy wcale nie są najgorsi, bo od razu wiadomo z kim ma się do czynienia. Grzeczni i zepsuci, to są Ci najgorsi - albowiem nie rozpoznasz po ich zachowaniu od razu jacy są na prawdę - zepsuci, zniszczeni. Szukają szaleństwa, aby zaćmić życie - lecz to nie życie bez odpowiedzialności, ale powolne czekanie na śmierć w nieszczęściu. Nie ma sensu tylko radość z życia, bo tak na prawdę jest to niszczeniem! Nie da się odczuć pełni życia bez balansu dobra i zła, a nic nam nie przyjdzie samo! Tak, to oni są najgorsi bo żyją złudzeniami i nas nimi zarażają...
THE VARIABLE
Mój towarzysz podróży, archanioł, po wielu dniach wysłuchiwania mych spowiedzi przedstawił się w końcu i rzekł jak ma na imię. Powiedział: "Jam jest ogień i gniew boży, archanioł Uriel". Spowiadaliśmy się sobie wzajemnie długi czas, idąc do miejsca, w którym miałem odnaleźć swoje przeznaczenie, odszukując mądrość i ucząc się od siebie wzajemnie.
Ostatniej nocy dotarliśmy przed wielkie bramy grobowca otoczone przez zakapturzone postacie w szatach, do którego archanioł mnie zaprowadził, tłumacząc że znajdę tam odpowiedzi na pytania których szukam, a uzyskam je od czterech postaci zamkniętych tam od wszeczasów - Wojny, Zarazy, Głodu, oraz Śmierci. Zapytał mnie czy wierzę wystarczająco mocno w swoją sprawę, aby wejść do środka i zamknąć za sobą wszystko. By odejść i nie wrócić, oraz w którą stronę podążam i chcę podążać aby dokonać stanowczego kroku w wiarę, która musi być niezłomna by dokonać tego kroku, który przekreśli wszystko co było do tej pory. Rzekłem: - Apostoł Tomasz. Jezus chciał wrócić do Judei, wiedząc że może stracić życie. Wtedy Tomasz powiedział pozostałym apostołom: "Chodźmy i my aby razem z nim umrzeć". Nie te słowa odwagi rozsławiły Tomasza, zapamiętano go gdyż nie uwierzył w zmartwychwstanie, nie umiał tego pojąć. Historia głosi, że musiał dotknąć ran Jezusa, by uwierzyć. Jak dobrze wiesz, w końcu uwierzył. W końcu wszyscy zaczynamy kiedyś wierzyć. I nie mówię tego aby Cię przekonać, lecz z pełnym przekonaniem wobec siebie i innych. Kiedyś i na nich przyjdzie czas, by postąpić właściwie, lecz zamartwiam się czy czas ów nie będzie zbyt odległy na trafienie do nieba, a pozostanie im potępienie na wieczność w piekle.
Uriel rzekł: - Znam twoje zgryzoty synu, lecz nie martw się. Strach, to dar jaki niesie za sobą twoje życie. Wkrótce nauczysz się z tym żyć.
Zapytałem: - Strach? To nie tylko strach. Powiedz mi, proszę, jaka siła wyższa pozwoliła wam, aniołom, na taki relatywizm moralny z jakim spotykam się na codzień? Dlaczego anioły już tak mało się różnią od diabłów?
- Bóg już dawno temu opuścił niebiosa, nikt nie wie gdzie sie znajduje. Pustkę wypełniającą brak ojca, wypełnia szaleństwo jakiego anioły się dopuszczają. Niestety, nie mam na to wpływu, to wbrew zasadom. Ale to ty masz wpływ. Przejdź przez wrota pod które cię zaprowadziłem i odkryj prawdziwą naturę rzeczy.
Szaty istot które zdawały się czekać na mnie i Uriela mocno powiewały na wietrze pośród wysuszonego, smutnego krajobrazu. Odpalając pochodnię, wszedłem na kilka metrów wgłęb grobowca, w którym czuć było stęchlizną i znakiem bardzo odległego czasu. Patrząc w odległą, nieskończoną ciemność, odwróciłem się jeszcze na chwilę do Uriela i powiedziałem:
- Czas przekroczyć Rubikon, przyjacielu. Jeśli nie wrócę, obyś znając mą historię czekał na mnie przy diamentowych wrotach. O ile uda mi się wyrwać duszę z tego przeklętego miejsca. Wiem jedno i przekażę ci tą wiedzę - nie można walczyć do samego końca samemu, zawsze musi być ktoś z nami choćby chciał współgrać. Zapamiętaj tą jedną, drobną prawdę z mojego życia i na sądzie ostatecznym nie uważaj że się poddałem...
Archanioł skinął głową, po czym jego ostre jak drobne kawałki stali skrzydła rozwarły się, świecąc oślepiającym światłem, okalając drzwi grobowca.
Uriel zaczął zamykać wrota, z których z pozoru miałem już nigdy nie wrócić.