Cześć
Wydaje mi się, że to ostatnie z tej sesji z Ju, przynajmniej póki co. Zdjęcie z torów musi być!
Tradycyjnie, zupełnie zwyczajnie i normalnie - CBC. To już chyba nieuleczalne w tym wieku. W tej klasie. W gimnazjum. Jednak jeszcze nie straciłam dramatycznie sił skutek poprawy mojego życia przez Możesz Zmienić Swoje Życie, ferie w tamtym miesiącu, luźny weekend czy coś jeszcze innego? Tak więc teraz dzień wygląda następująco: budzę się, przeklinając budzik, chociaż i tak leżę w łóżku i nie mam ochoty wstać. Chyba na budzik ustawię sobie solówkę z Enter Sandman. Dźwięk irytującej gry na pianinie zmodyfikowany przez głośniki komórki nie dobudzają mnie z rana. No i szykuję się, żegnam się z kotem, jadę ze słuchawkami w uszach do dziadków, u dziadków zawsze się wkurzam, czasami robię jakieś ściągi, siedzę na facebooku, potem szkoła w której wszystko leci tak samo lekcje, przerwa:grzejnik (przydałoby się jakieś lubię to w takim momencie), lekcje, przerwa:grzejnik, lekcje, przerwa:grzejnik i tak dalej i tak dalej, aż do ostatniego dzwonka, po którym wracam do dziadków jeszcze bardziej się wkurzać, jadę spowrotem do domu, maltretuję mojego kota niekończącymi się buziakami, przytulaniem i gadaniem do niego tonem i językiem, który zrozumie tylko ktoś, kto ma kota, który jest istnym oczkiem w głowie, czyli mniej więcej mój koochany koteczek, czeeść, stęskniłeś się za panią, taak? daj buuuzi pani!. Dopatruję się w takim monologu jakiegoś sensu, ale czywszystko musi być sensowne? Czasami zapominam, że jest kotem. Jest taki inteligentny. I rozumny. Sprytny. Zaradny. W końcu jaki kot, taka właścicielka, mam rację?
Następnie coś słodkiego+słodka kawa. Lubię wtedy celebrować chwilę. Później nauka przeplatana z pracę domową, prysznic, pół godziny-godzina dla siebie i sen. A potem znowu tak samo, i tak samo... Nieważne. Zupełnie jakbym nie była w swoim wewnętrznym świecie już na wakacjach, albo co najmniej czerwcowych wagarach. Przypominają mi się darmowe tiger'y i czekanie, aż dziewczyna od gofrów poda mi mój jeden zamówiony, bo w czasie robienia go musiała, naturalnie, sama zjeść dwa, na lipcowym zlocie. Wspaniałe wspomnienie z wakacji.
Mam ochotę usiąść i pośmiać się z tego wszystkiego. Życia. Monotonii. Wszystko jest takie... dokładnie zaplanowane. Wszyscy przejmują się drobiazgami. I tak tkwią w tej grze. Ja najwyraźniej mam już na wszystko wyj*bane, i jestem bezczelną ignorantką, chociaż z tego też chce mi się śmiać. A co tam, śmiejmy się. Śmiejmy się wszyscy.
Pogoda nareszcie się poprawiła. Nie rozumiem, w jaki sposób mieszkańcy, tej przykładowej Moskwy, mogą wytrzymywać tam w zimę, gdzie dochodzi do 40 stopni. Różnica 76,6 stopni od idealnej temperatury ciała. Nie, jednak nie pojmuję. Aczkolwiek teraz w południe i po południu mamy te 1-6 stopni, i to mi już nawet tak bardzo nie przeszkadza, kiedy przypominam sobie 19 stopni na czujniku temperatury któregoś ranka.
Faza na Sonic Youth niezmiennie trwa. Ostatnio wgłębiam się też w muzyce Alice'a Coopera, Davida Bowie i Aerosmith. A ich występy z lat 70 są po prostu świetne. Te stroje przebijają wszystko.
Co mi teraz w duszy gra? Nirvana Lithium http://www.youtube.com/watch?v=3fIqq5XVFKQ (oczywiście!) , Aerosmith Crazy http://www.youtube.com/watch?v=NMNgbISmF4I. Nie umiem zrobić takich małych trójkącików, nie wiem jak to się nazywa.
Chciałabym tak wybiec ze szkoły w słoneczny dzień wprost do czarnego kabrioletu i po prostu ruszyć...
www.formspring.me/walewasxd ewentualne pytania, których, naturalnie, nie ma.
Mia